Akcję wspiera Forum Równych Szans i Praw Kobiet Lewicy. Jak powiedziała na środowej konferencji prasowej w Białymstoku przewodnicząca tego forum Małgorzata Bil-Jaruzelska, aby złożyć projekt uchwały, trzeba zebrać 3 tys. podpisów. SLD chce w zebrać je do końca listopada.

Program miałby być realizowany w latach 2013-2014. Miasto miałoby z własnego budżetu przeznaczyć na ten cel 600 tys. zł rocznie - poinformowała Bil-Jaruzelska. Z programu mogłoby skorzystać ok. 200 par małżeńskich, mieszkańców Białegostoku. Program zakłada, że jedna para dostawałaby dofinansowanie do jednego cyklu w wysokości 3 tys. zł, a mogłaby maksymalnie skorzystać z tej pomocy trzy razy. To miasto miałoby wybrać w konkursie ośrodek, który przeprowadzałby leczenie.

"Białystok jest stolicą in vitro" - mówiła Bil-Jaruzelska. Nawiązała w ten sposób do faktu, że 25 lat temu w Białymstoku przyszło na świat pierwsze w Polsce dziecko poczęte metodą zapłodnienia pozaustrojowego (12 listopada 1987 roku urodziła się Magda, obecnie mieszkanka Olsztyna). Białystok to także jeden z wiodących i renomowanych w kraju ośrodków stosujących tę metodę.

Bil-Jaruzelska podkreśliła, że program jest "bardzo ważną sprawą ze względów społecznych, a nie politycznych", ze względu na osoby oczekujące na dzieci. Miałby wspierać te osoby, których na to nie stać.

Jeden z współtwórców programu prof. Sławomir Wołczyński, kierownik Kliniki Rozrodczości i Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu powiedział na konferencji, że obecnie większość pacjentek w tej klinice stanowią osoby spoza Białegostoku, głównie z Warszawy i jest to związane z kwestiami finansowymi. Mówił, że jedynie ok. 25 proc. pacjentów to mieszkańcy Białegostoku i okolic. Zauważył, że wiele par z regionu trafia do kliniki i z niej odchodzi, bo nie stać ich na leczenie metodą in vitro.

Wołczyński powiedział, że programem są też zainteresowane inne miasta. Wymienił Szczecin, Katowice i Poznań. Pytany na jakim etapie są tam prace nad wdrożeniem programu powiedział, że "na podobnym" jak w Białymstoku.

Bil-Jaruzelska wyraziła nadzieję, że "zielone światło" dla in vitro, które "zapalił" premier Donald Tusk ogłaszając w poniedziałek propozycję ministerialnego programu w tej sprawie spowoduje, że nie będą przeciwko pomysłowi lewicy głosować w Białymstoku radni PO, którzy w radzie miasta mają większość, bo - jak oceniła - byłoby to niejako głosowaniem przeciwko szefowi rządu i partii.

Szef klubu radnych PO w Radzie Miasta Białystok Zbigniew Nikitorowicz powiedział PAP, że choć sam jest zwolennikiem metody in vitro, to pomysł proponowany przez lewicę, czyli finansowanie procedury przez gminę, uważa za "bezzasadne".

"Tym bardziej, że premier Donald Tusk zapowiedział finansowanie in vitro z budżetu państwa i ta sprawa będzie już rozwiązana" - dodał Nikitorowicz. W jego ocenie, gmina ma inne ważne wydatki dotyczące rodzin, jak utrzymanie żłobków, przedszkoli, szkół czy politykę socjalną. Zaznaczył, że to jego stanowisko, a nie całego klubu, bo takiego jeszcze nie ma.

Rzeczniczka prezydenta Białegostoku Urszula Mirończuk powiedziała, że na razie, dopóki projekt programu nie został złożony, prezydent nie będzie go komentował. Zaznaczyła, że to radni będą o tym decydować, a prace nad budżetem na 2013 r. będą prowadzone w listopadzie.

W dniach 16-17 listopada w Białymstoku odbędzie się konferencja z okazji 25-lecia in vitro w Polsce. Prof. Wołczyński powiedział, że w ciągu tych 25 lat nie doczekano się w Polsce regulacji prawnych w sprawie in vitro. "W Polsce z tego zrobiono troszkę takiego +show politycznego+. Właściwie wszyscy na tym się znają, nie bardzo wiedząc, o co dokładnie chodzi" - mówił Wołczyński. Podkreślał, że problem niepłodności - szczególnie męskiej - narasta. Szacuje się, że w Polsce problemy z płodnością ma ok. 1,2-1,3 mln par. (PAP)

kow/ rof/ par/ gma/