Czytaj: PE poparł kontrowersyjne zmiany w prawie autorskim >>

 

Krzysztof Sobczak: Czym będzie ta dyrektywa po zmianach, które wniósł do niej w ubiegłym tygodniu Parlament Europejski?

 

Ewa Laskowska-Litak: Projekt dyrektywy, jaki został przyjęty przez Parlament Europejski, to nieco "złagodzona" wersja tego samego dokumentu, który budził tyle kontrowersji na początku lipca tego roku. Axel Voss, przewodniczący komisji JURI odpowiedzialnej za projekt, zaproponował szereg zmian - kilkaset poprawe - które miały uwzględnić krytykę przeciwników dyrektywy. W zasadniczej jednak części projekt ten niewiele się różni w swoich założeniach: ma wprowadzić wiele nowych rozwiązań w prawie autorskim, które powinny ułatwić funkcjonowanie w internecie różnych grup społecznych: twórców, przedsiębiorców i użytkowników.

Czytaj: Ministerstwo Cyfryzacji krytycznie o unijnych zmianach w prawie autorskim >>

 

Czy obawy o cenzurę internetu i koniec wolności w sieci są uzasadnione?

 

Bardzo dużo zależy od dalszych uzgodnień w Komisji, w jakim ostatecznie kształcie zostaną przyjęte zmiany w prawie autorskim. Dużą rolę odegrają ustawodawcy krajowi, którzy po uchwaleniu dyrektywy będą musieli jeszcze ją odpowiednio implementować do prawa krajowego. Na finalną ocenę skutków będziemy musieli więc jeszcze poczekać. Już teraz można założyć jednak, że niektóre postanowienia mogą dość istotnie wpłynąć na to, jak prawo autorskie będzie wyglądało.  Co prawda, w ostatniej turze poprawek zaproponowano rozwiązania, które mają zabezpieczyć dotychczasową działalność internautów, z drugiej strony są one dość nieostre i w świetle orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości mogą budzić pewne wątpliwości. Osobiście uważam, że projekt nie wprowadza cenzury internetu, ale z pewnością może wpłynąć na przykład na to, jak funkcjonują strony internetowe, które uzależnione są od treści zamieszczanych przez użytkowników.

 

Czy po tych zmianach da się zrównoważyć kwestie praw autorskich, a jednocześnie utrzymać wolność internetu?

 

Celem dyrektywy było właśnie zrównoważenie interesów autorów, użytkowników i podmiotów, którzy prowadzą działalność profesjonalną w internecie. Nie wydaje mi się jednak, aby w pełni wszystkie głosy zostały wysłuchane w czasie prac nad tym projektem. Świadczy o tym nie tylko szereg protestów, listów otwartych różnych środowisk naukowych, artystycznych, jak i stanowisk grup przedsiębiorców, ale też skala poprawek, która w toku prac legislacyjnych była proponowana przez różne komisje. W ostatniej turze zgłoszono prawie 250 poprawek, w poprzednich - kilkaset. Pokazuje to kontrowersyjność tego projektu. W toku prac popełniono wiele błędów, sama dyrektywa jest miejscami nieostra, a czasem wręcz przeciwnie - zbyt szczegółowa, więc wątpię, żeby całkowicie rozwiązywała kwestie praw autorskich w internecie. Wiele założeń dyrektywy było bardzo szczytnych, niektóre rozwiązania są bardzo potrzebne, ale już poszczególne postanowienia budzą pewne wątpliwości, czy rzeczywiście są wystarczająco zrównoważone i spójne.

 


 

Będzie lepsza ochrona treści prasowych i innych utworów wykorzystywanych w sieci?

 

Takie było też założenie projektu, aby lepiej zabezpieczyć wydawców prasy przez komercyjną eksploatacją ich materiałów prasowych w Internecie. W porównaniu do dotychczasowego stanu prawnego, projekt dyrektywy wprowadza zupełnie nowe prawo pokrewne, które istotnie wpłynie na możliwości prawne i biznesowe wydawców.
A czy reguły gry dla wydawców serwisów internetowych i wytwórców treści będą jasne i klarowne?
To już, niestety, inna kwestia. Projekt dyrektywy zawiera wiele bardzo nieostrych i otwartych pojęć, które mogą być różnie interpretowane. Bardzo wiele więc zależy od tego, w jakim ostatecznie kształcie dyrektywa zostanie przyjęta oraz w jaki sposób polski ustawodawca implementuje ją do krajowego prawa autorskiego.

 

Czy przepis o odpowiedzialności platform internetowych za naruszenia praw autorskich jest potrzebny? Będzie skutecznie egzekwowany?

 

W kontekście dotychczasowego orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości wydaje mi się, że uregulowanie kwestii odpowiedzialności platform internetowych było i jest bardzo potrzebne. W poszczególnych krajach członkowskich podejmowane są próby rozwiązania tego problemu, jednak nie spełniają one swojego celu - działalność platform internetowych nie ogranicza się do terytoriów państwowych. Skutki naruszeń praw autorskich także. Przygotowanie rozwiązań, które uregulują tę kwestię było więc konieczne. Z drugiej strony jednak, wprowadzane rozwiązanie jest nadal niejasne, nawet po ostatnich poprawkach, które miały wykluczyć szereg podmiotów z zakresu zastosowania tego przepisu, i wprowadza obowiązki, które same w sobie budzą wiele kontrowersji. Założeniem projektodawcy było zapewnienie większej stabilności prawnej i możliwości skutecznej egzekucji odpowiedzialności pośredników. Niestety, nie wydaje mi się, aby ten cel został osiągnięty.

Więcej na ten temat  dr Ewa Laskowska-Litak  pisze w artykule opublikowanym w najnowszym numerze miesięcznika Europejski Przegląd Sądowy>>