Krzysztof Sobczak: Politycy obozu rządzącego po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego usuwającym z tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu stwierdzali, że te wyrok nie mógł inny. Rzeczywiście nie mógł być?

Ewa Łętowska: Dziwią mnie takie stwierdzenia, że inny nie mógł być. Przede wszystkim mógł być inny poprzez nadanie mu charakteru zakresowego. Wtedy stosuje się taką formułę, że artykuł taki i taki w zakresie, w jakim dotyczy konkretnego problemu, jest niekonstytucyjny. Taki wyrok wycina z zaskarżonego przepisu określony fragment. Bo tam jest przecież mowa o nieuleczalnej chorobie płodu, o zagrożeniu jego życia, o prawdopodobieństwie nieodwracalnego upośledzenia. Można było wyeliminować część z tych warunków, zamiast wycinać cały przepis. A nie zrobiono tego. 
Do tego jako podstawę orzeczenia przyjęto niewłaściwy wzorzec, czyli artkuł 38. Konstytucji, który mówi o prawie do życia. A to prawo do życia w ustnym uzasadnieniu zostało ujęte niezmiernie szeroko, znacznie szerzej niż to wynika z Konstytucji. Bo w Konstytucji nie ma sformułowania "życie od poczęcia". 

Czytaj:  TK: Aborcja eugeniczna sprzeczna z konstytucją>>

 


Czy to jest nadużycie ze strony Trybunału? Mogą być jakieś tego konsekwencje?

Owszem, mogą. Bo przy takim szerokim ujęciu tej konstytucyjnej dyrektywy, podejrzane mogą się stać także dwa pozostałe wyjątki od generalnego zakazu aborcji, jakie pozostają w tej ustawie. W pierwszym rzędzie może to dotyczyć wyjątku dotyczącego ciąży pochodzącej z przestępstwa. Bo wtedy na szalach nie kładzie się po obu stronach życia, tylko po jednej życie płodu, a po drugiej ewentualny dyskomfort, czy zdrowie psychiczne kobiety.

Tu jeszcze pojawia się dodatkowy czynnik - to dziecko może urodzić się piękne i zdrowe.

No właśnie, to pokazuje, że być może ten spór jeszcze przed nami. W tej sprawie do Trybunału zaskarżony był tylko wyjątek dotyczący embriopatologii, a ten wyjątek dotyczący ciąży pochodzącej z gwałtu zaskarżony nie był. Ale po tym wyroku, z takim ujęciem prawa do życia i z takim uzasadnieniem, jakie zostało przedstawione, otwiera się teraz droga do eliminacji w przyszłości również tego wyjątku. 

Czytaj: Prof. Zoll: Wyroku nie publikować, natychmiast zmienić ustawę>>
 

A co z trzecim wyjątkiem, dotyczącym zagrożenia zdrowia i życia matki?

Tu może być podobnie, a szczególnie ten element dotyczący zdrowia matki może być po tym wyroku podważany. Bo będzie konfrontowane dobro "zdrowie" z dobrem "życie". Takie mogą być konsekwencje manipulacji przy wzorcu konstytucyjnym. Ta manipulacja wskazuje na rozwojowy charakter tej akcji. Na tym etapie usuwa się jeden wyjątek od zakazu aborcji, a już tylko kwestią czasu będzie wyeliminowanie dwóch pozostałych.

Trybunał może odroczyć, aż do półtora roku, wejście orzeczenia w życie. W tym przypadku tego nie zrobił. Rozumie pani dlaczego? 

Mógł to zrobić i nie rozumiem, dlaczego nie odroczył. Bo to może prowadzić do dramatycznych sytuacji, gdy ktoś już wie, po badaniach prenatalnych, że płód jest ciężko uszkodzony, że nie ma szans na życie, a po publikacji wyroku, która ma nastąpić lada dzień, już zabiegu nie można będzie przeprowadzić. To będą ludzkie dramaty, takie kobiety będą potraktowane niezwykle brutalnie.

A gdyby teraz rządzący politycy chcieli jakoś wybrnąć z tej sytuacji, którą sami sobie zafundowali, to co mogą zrobić?

Gdyby chcieli coś z tym zrobić, to zadania łatwego nie mają. Niestety, krąży obecnie wiele różnych koncepcji, z których znaczna część nie ma sensu, ani podstaw prawnych. 
Ale przede wszystkim, nawet jeśli ma się wątpliwości i argumenty co do legitymizacji tego trybunału, sposobu jego powołania, czy prawidłowości realizowania jego funkcji, to ten wyrok istnieje, bo jest uznawany przez inne organy państwa i wywiera skutki prawne. W związku z tym drogą wyjścia z tego impasu nie jest żadna reasumpcja wyroku, nie jest żadne unieważnienie, bo nie ma takiego organu, który mógłby to zrobić. W sądach powszechnych jest tryb stwierdzania nieważności wyroku, w Trybunale Konstytucyjnym nie ma. 
W związku z tym jedynym działaniem dopuszczalnym prawnie jest akcja parlamentarna. I to nie w drodze jakiejś uchwały, nie wchodzi też w grę - co sugerował marszałek Sejmu - rozporządzenie ministra. To jest materia ustawowa i tylko w drodze ustawy może być uregulowana. To musi być załatwione w drodze normalnej działalności legislacyjnej.

No i co parlament powinien uchwalić w tej sytuacji?

Ta normalna działalność legislacyjna może polegać także na uchwaleniu jeszcze raz tego usuniętego przez Trybunał przepisu. 

To zapewne zostałoby dobrze przyjęte przez uczestników protestów ulicznych, być może nawet by je wyciszyło. Tylko czy to realne?

Chyba nie, ale wymieniam to jako jedną z opcji. Druga opcja to inne ukształtowanie tych wyjątków od generalnego zakazu. Można przewidzieć jakieś szczególne tryby. Możliwych wariantów jest wiele. Tylko jedno jest wspólne i powtarzalne - to musi być droga ustawowa, innej nie ma. Żadnej, bo artykuł 7 Konstytucji przewiduje, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Dotyczy to także Sejmu, a więc te różne pomysły polityków na to, jak wyjść z tego pasztetu aborcyjnego, którzy prześcigają się w inwencyjności, mają jedną wspólną cechę - każdy ten pomysł narusza art. 7 Konstytucji.

To przypomnijmy niektóre: Marszałek Sejmu chce wydać „rozporządzenie” aby tym „uściślić” wyjątki od zakazu. "Prawo aborcyjne z pewnością trzeba zniuansować" - mówił wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS. "Pewnie jakiś rodzaj rozporządzenia ministra czy uściślenia tej kwestii" - dodał. A wicemarszałek Senatu proponowała „reasumpcję” wyroku.

Powtarzam, nie ma czegoś takiego jak „reasumpcja wyroku”. Zatem taka rada prowadzi na manowce i dezinformuje. Podobnie jak te sugestie, że rozporządzenie ministra zastąpi przepis usunięty z ustawy przez Trybunał Konstytucyjny. To są wszystko niepoważne propozycje. Jeśli ci politycy chcą wybrnąć jakoś z tej sytuacji, to muszą uchwalić nową ustawę. Innej drogi nie ma.

W przypadku kontroli konstytucyjności wyrok TK jest ostateczny. I jedyną zgodną z konstytucją drogą jest wejście na inny poziom sporu. I wtedy parlament uchwala coś innego lub nawet jeszcze raz to samo - i to znów może być zaskarżone do Trybunału. Wtedy będzie nowa sprawa. Inne sposoby „unieważniania”, „reasumpcji”, powstrzymania skuteczności przez niepublikowanie - zawsze prowadza do naruszenia art. 7. Bo szuka się sposobów nieprzewidzianych przez prawo i poza jego granicami.

Czy gdyby doszło do prac nad taką zmianą ustawową, to czy należałoby oczekiwać umieszczenia tam jakichś „bezpieczników” przed ewentualnym wykorzystywaniem tego wyroku do podważania dwóch pozostałych wyjątków od zakazu aborcji? 

Lepsze byłoby przygotowanie kompletnie nowej regulacji. Albo przeredagowanie listy wyjątków od zakazu aborcji. Jest wiele możliwości. I wokół nich teraz będzie się pewno koncentrowała zażarta polityczna walka. Pewno będą próby jakichś rozwiązań skrajnych i kamuflażowych. Pisany na kolanie projekt prezydencki tu chyba należy umieścić. Problem w tym, że pojęcie „wady letalnej” złoży wielkie ryzyko na lekarzy i w gruncie rzeczy nadal będzie problem z funkcjonowaniem tego wyjątku. A już próby wmówienia, że trzeba zmienić konstytucję (pewno po to, aby tam coś zabetonować) trzeba traktować z ogromną podejrzliwością.  Już przecież słyszeliśmy, że „innego wyroku przy tej konstytucji być nie mogło” – a to jest nieprawda obliczona na polityczny, doraźny  użytek. Sumując : wywleczono kocioł i pod nim rozpalono.

Czytaj: Prezydent wnosi projekt zmian w ustawie aborcyjnej>>