Trzech fotoreporterów – Maciej Nabrdalik, Maciej Moskwa i Martin Divíšek, którzy we wtorek 16 listopada br. robili zdjęcia obozu wojskowego w okolicach miejscowości Wiejki koło Michałowa w województwie podlaskim – zostało zatrzymanych podczas wykonywania swoich dziennikarskich obowiązków w okolicach wsi Wiejki pod Michałowem. Dziennikarze zostali wyciągnięci z samochodu i skuci kajdankami do czasu przyjazdu policji. W tym czasie żołnierze, którzy podczas interwencji używali wulgarnych słów, przeszukali samochód i przejrzeli karty pamięci w posiadaniu dziennikarzy, mimo że zostali poinformowani, że mogą się na nich znajdować materiały objęte tajemnicą dziennikarską.

Niedopuszczale traktowanie dziennikarzy

Helsińska Fundacja Praw Człowieka wysłała list do Ministra Obrony Narodowej, w którym przypomina obowiązujące polskie służby standardy dotyczące stosowania środków przymusu, a także te związane z bezpieczeństwem dziennikarzy i ochroną tajemnicy dziennikarskiej.
Jak zauważają autorzy wystąpienia, według doniesień medialnych, przed rozpoczęciem fotografowania reporterzy przedstawili się wartownikowi i poinformowali o swoich zamiarach. Po wykonaniu zdjęć, gdy chcieli odjechać w kierunku Michałowa, drogę zastąpiła im grupa żołnierzy, którzy brutalnie i posługując się wulgaryzmami, wyciągnęli ich z samochodu i skuli kajdankami. Potem żołnierze dokonali przeszukania samochodu dziennikarzy, a także sprawdzili zawartość kart pamięci w ich posiadaniu, mimo że dziennikarze poinformowali ich, że karty mogą zawierać materiały objęte tajemnicą dziennikarską. Reporterzy mieli spędzić w kajdankach około godziny, do czasu przyjazdu policji. 

MON broni i tłumaczy żołnierzy

W środę 17 listopada ukazało się oświadczenie Ministerstwa Obrony Narodowej, w którym stanowczo zakwestionowano doniesienia, jakoby to żołnierze mieli posłużyć się przemocą. Zasugerowano także, że reporterzy byli zamaskowani i zakapturzeni oraz że nie poinformowali żołnierzy, że są dziennikarzami. Obu tym twierdzeniom zaprzecza jednak nagranie z zatrzymania, opublikowane w mediach 18 listopada. 

Pytanie o podstawę prawną brutalnej interwencji

Fundacja podkreśla, że incydent miał miejsce poza strefą objętą stanem wyjątkowym. I pyta Ministra Obrony Narodowej o podstawę interwencji oraz dlaczego nie zdecydowano się na zastosowanie łagodniejszych środków niż użycie siły fizycznej i skucie dziennikarzy kajdankami. Prawnicy HFPC pytają też Ministra, czy planowane jest wyjaśnienie okoliczności incydentu i, w razie stwierdzenia nieprawidłowości, wyciągnięcie konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych.

Czytaj: Ustawa w sprawie ograniczeń na granicy już uchwalona>>

Autorzy listu powołują się na szereg standardów polskich i międzynarodowych, dotyczących dostępu dziennikarzy do wydarzeń budzących znaczne społeczne zainteresowanie oraz obowiązków państwa dotyczących poszanowania ich bezpieczeństwa.-  Odnieśliśmy się też do zasad dotyczących stosowania przez funkcjonariuszy państwa środków przymusu bezpośredniego, które nie pozwalają na korzystanie z nich w sytuacji, gdy okoliczności tego nie wymagają - podkreślają prawnicy HFPC. I dodają, że przywołali tez standardy dotyczące ochrony tajemnicy dziennikarskiej, które mogły zostać naruszone podczas interwencji żołnierzy.

HFPC stoi bowiem na stanowisku, że obecna, niewątpliwie poważna, sytuacja na granicy, nie może być pretekstem do tak daleko idącej ingerencji w wolność wypowiedzi i przemocy wobec dziennikarzy.