Poselski projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami trafił do Sejmu w czerwcu – wnieśli go posłowie PiS i Kukiz ‘15. Wprowadzi przepisy, które ułatwią życie osobom, które pasjonują się poszukiwaniem przedmiotów – zabytków, militariów. Zmiany będą znaczące - przede wszystkim nie trzeba już będzie uzyskiwać – od właściwego miejscowo konserwatora zabytków – pozwolenia na prowadzenie poszukiwań. Powstanie aplikacja mobilna, do której będzie można zgłosić zamiar poszukiwań na danym terenie.

Poszukiwacze "skarbów" będą mieli łatwiej>>

Czytaj też: Program opieki nad zabytkami >>

Poszukiwania bez konieczności uzyskania pozwolenia

Za „poluzowaniem” wymagań pójdzie równie istotna zmiana – nielegalne poszukiwanie nie będzie już przestępstwem. Obecnie art. 109c ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami stanowi, że poszukiwanie ukrytych lub porzuconych zabytków bez pozwolenia, to przestępstwo zagrożone karą grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch. Po zmianach poszukiwanie ukrytych lub porzuconych zabytków ruchomych przy użyciu urządzenia elektronicznego lub technicznego bez dopełnienia obowiązku dokonania zgłoszenia poszukiwań – będzie wykroczeniem, a sprawca podlegać będzie karze grzywny (dodawany art. 109e ustawy). Przestępstwem (dodawany art. 109d ustawy) będzie natomiast poszukiwanie zabytków na niektórych – wymienionych w ustawie – obszarach.

Są nimi np.:

  • parki kulturowe
  • obiekty, którym przyznano Znak Dziedzictwa Europejskiego,
  • cmentarze, dawne cmentarze, mogiły albo groby wojenne, lub miejsca kaźni ujęte we właściwym rejestrze lub posiadające widoczną formę, umieszczone symbole lub oznaczenia wskazujące na jego charakter,
  • pomniki zagłady lub jego strefą ochronną

 

Usunięcie przepisu, bo nikt go nie przestrzega

Podobny pomysł zgłaszało dwa lata temu Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jednak został on mocno skrytykowany na etapie konsultacji społecznych. Teraz wrócił w formie projektu poselskiego, który takich konsultacji już nie wymaga. Autorzy projektu wskazują, że to rozwiązanie ważne dla grupy szacowanej na ok. 200-250 tys. osób, „organizacji zrzeszających pasjonatów poszukiwań, zabytków, historii i jej materialnych świadectw – obywateli różnej płci, w różnym wieku o zróżnicowanym wykształceniu, pozycji materialnej i zawodowej, realizujących pasję poszukiwań przy pomocy detektorów metali”.

 

W dodatku okazuje się – że owi pasjonaci rzadko korzystali z obowiązujących procedur i uzyskiwali pozwolenie (tylko jeden proc. poszukujących). Z tego powodu posłowie uznali , że obowiązek zgłoszenia należy uchylić.  Wskazują też, że takie poszukiwania są pożytecznym hobby, bo dzięki działaniom poszukiwaczy wiele cennych znalezisk trafia do muzeów.

Czytaj też: Ochrona nieruchomości zabytkowych >>

Miesiące oczekiwań na pozwolenie

Joanna Kaferska-Kowalczyk, pełnomocnik ds. informacji publicznej i komunikacji Polskiego Związku Eksploratorów podziela tę opinię. Wskazuje, że przy widocznej niewydolności większości urzędów konserwatorskich, rezygnacja z biurokratycznej procedury administracyjnej na rzecz zgłoszenia w formie elektronicznej poszukiwań poza obszarami, które ustawowo będą już wyłączone z możliwości prowadzenia poszukiwań, jest dobrym rozwiązaniem.

- Zapisy projektu ustawy określają to, co do tej pory zawierali konserwatorzy w wydawanych decyzjach, a na co wnioskodawca czekał nieraz 11 miesięcy: gdzie można, a gdzie nie można prowadzić poszukiwań. O czym i w jakim terminie o znalezisku ma poinformować poszukiwacz. Ustawa określa informacje, jakie musi zawierać zgłoszenie poszukiwań, czyli to, co do tej pory składaliśmy w formie papierowej. Projekt, wbrew pozorom, nie liberalizuje przepisów, tylko je precyzuje – podkreśla.

Czytaj też: Wpływ rozwiązań prawnych wybranych państw na skuteczność nabycia własności nielegalnie pozyskanych zabytków archeologicznych >>

Wskazuje również, że nie znikną sankcje karne za poszukiwania w miejscach wyłączonych. - Ewentualny zarzut, że nagle poszukiwacze zaczną grabić stanowiska archeologiczne, jest tezą pozbawioną logiki. Obecnie wiadomo jedynie o efektach z ok 1 proc. prowadzonych poszukiwań. To dzięki zmianie niektórych zapisów ustawy i powołaniu nowych mamy szansę na włączenie do systemu legalnych poszukiwań zabytków bardzo dużej grupę ludzi, o której obecnie nic nie wiemy. To wartość, nad którą pochylił się projektodawca w rozmowach ze środowiskiem pasjonatów poszukiwań – podkreśla.

Czytaj też: Nabycie prawa własności rzeczy ruchomej od osoby nieuprawnionej (uwagi o interpretacji art. 169 kodeksu cywilnego) >>

Wykroczenie nie do wyegzekwowania

Innego zdania są eksperci, którzy zajmują się ochroną zabytków i dziedzictwa archeologicznego. Wskazują przede wszystkim, że zmiana kwalifikacji nielegalnego poszukiwania zabytków z przestępstwa na wykroczenie sprawi, że policja i służby konserwatorskie stracą możliwość ukarania kogokolwiek za nielegalne poszukiwanie zabytków.
- Najistotniejszą zmianą wydaje mi się likwidacja przepisu karnego, obowiązującego od 2017 roku, który został przekształcony w wykroczenie - mówi kryminolog Olgierd Jakubowski, specjalizujący się w ochronie zabytków. - W moim przekonaniu, ten przepis w dużej mierze umożliwiał ograniczenie grabieży zabytków archeologicznych. Chociaż nowe prawo wprowadza inne przestępstwo, ograniczające się do zakazu poszukiwań na szczególnie chronionych terenach, procedury i sposób ich egzekwowania przez policję skutkować będą, moim zdaniem, nieefektywnością tego przepisu. Istnieje ryzyko, że w praktyce wykrycie sprawcy i jego skazanie będzie bardzo utrudnione, gdyż w sytuacji nielegalnego wydobycia jakiegoś obiektu z terenów objętych ochroną, osoby, które posiadają taki obiekt, będą mogły zawsze twierdzić, że znalazły go gdzie indziej i właśnie chciały to zgłosić. W efekcie ryzyko skazania za przestępstwo mimo pozyskania zabytków z terenów chronionych będzie minimalne a sprawcom będzie realnie groziło wykroczenie, chyba że złapie się ich na gorącym uczynku, co jednak może być niezwykle trudne - wskazuje.

Czytaj też: Prawne formy działania wojewódzkiego konserwatora zabytków w sferze wywłaszczenia zabytków >>

Doktor hab. Maciej Trzciński, prof. Uniwersytetu Wrocławskiego, z Katedry Kryminalistyki na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii, podkreśla, że Rada Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego przekazała krytyczne uwagi podczas konsultacji wspomnianego wyżej projektu ministerialnego. - Tym bardziej niezrozumiałe jest dla mnie, że mimo tak krytycznych opinii, zdecydowano się na procedowanie tego w formie projektu poselskiego, czyli z pominięciem konsultacji społecznych - mówi Prawo.pl. Zwraca przy tym uwagę, że nierealne jest skuteczne przejście z trybu pozwolenia na prowadzenie poszukiwań archeologicznych, obowiązującego dzisiaj, do trybu zgłoszenia, bo baza AZP (Archeologiczne Zdjęcie Polski) jest przestarzała, a AZP+, do której odwołuje się projekt ustawy, jest na razie w początkowej fazie prac. - Większość archeologów nie ma zatem dostępu do odpowiednich baz danych w wersji elektronicznej , co stanowi oczywiście dużą słabość systemu. Tymczasem jednym z kluczowych założeń komentowanego tu projektu jest stworzenie takiego systemu wyłącznie dla poszukiwaczy- uważa prof. Trzciński. Za wątpliwy uważa też pomysł zgłaszania poszukiwań przez e-PUAP, bo po pierwsze projekt nie zawiera szczegółowego opisu tego, jak taka procedura miałaby wyglądać. Po drugie konserwatorzy zabytków mogą zostać zasypani dużą ilością zgłoszeń, a – zgodnie z treścią nowelizowanych przepisów – oznaczać by to miało ich milczącą zgodę na poszukiwania.

Czytaj też: Przejęcie zabytku ruchomego w prawie polskim >>

Ochrona szczególnych miejsc pozorna

Eksperci podkreślają też, że zmiana kwalifikacji czynu skutkować będzie najprawdopodobniej umorzeniem wszczętych wcześniej postępowań, opartych na obecnie obowiązujących przepisach karnych. Na to samo zwraca uwagę dr Adam Grajewski z Uniwersytetu Łódzkiego z wieloletnim doświadczeniem w organach ścigania w zwalczaniu przestępczości skierowanej przeciwko zabytkom.  Za wątpliwe uważa też zastosowanie przepisu dotyczącego ochrony miejsc szczególnych (wymienionego wyżej art. 109d).

- Wiele cmentarzy i miejsc pobojowisk, zwłaszcza cmentarze ewangelickie, żydowskie i miejsca kaźni, nie jest właściwie oznaczonych, czytelnych w terenie ani zarejestrowanych. Jest to poważny problem, zwłaszcza w przypadku cmentarzy związanych z ludnością zamordowaną przez Niemców w czasie II wojny światowej – znaki często są nieczytelne, zniszczone lub nieodpowiednio oznaczone, przez co stają się trudne do zidentyfikowania - wskazuje. - Spotkałem się w swojej karierze z przypadkiem, gdy poszukiwacze – uzyskawszy zgodę na poszukiwania zabytków– natrafili na miejsce spoczynku ludności żydowskiej zamordowanej w czasie wojny. Judaizm zakazuje przenoszenia ciał z miejsca pochówku i naruszania ich spokoju, ale nikogo to nie powstrzymało – miejsce rozkopano przy użyciu koparki, przeciwko czemu protestowali przedstawiciele komisji rabinicznej - podkreśla. Wskazuje, że taka konstrukcja przepisu - położenie nacisku na kwestię oznaczenia cmentarza - sprawi, że przepisu nie da się zastosować w praktyce.

 

Czytaj też: Regulacje dotyczące problematyki zabytków w związku z wejściem w życie ustawy o rzeczach znalezionych >>

Poszukiwanie łańcuszka lub meteorytu

Podobnie zresztą jak tego, który przewiduje grzywnę za niezgłoszone poszukiwania. - Jak ustawodawca w ogóle wyobraża sobie zastosowanie tego przepisu? Jak zawiadamiający o możliwości popełnienia wykroczenia ma wiedzieć, że osoba z detektorem metali poszukuje zabytków? Wreszcie – skąd ma to wiedzieć policjant, który przyjedzie na miejsce? Przecież każdy z nich powie, że szuka złomu, meteorytów albo zgubił w tym miejscu wczoraj złoty łańcuszek. Przez to, że będzie to wykroczenie, policjant będzie mógł zareagować skutecznie tylko, jeżeli przyłapie kogoś na gorącym uczynku, wiedząc równocześnie że nie zgłosił on poszukiwań - mówi dr Grajewski. Problemem będzie weryfikacja poszukiwań. - Nie przewidziano nawet, by policjant miał wgląd do bazy, w której zgłaszane są poszukiwania. Warto też podkreślić, że tego typu wykroczeń nie rejestruje się w policyjnej bazie KSIP, siłą rzeczy więc policjanci będą mieli mniejszą możliwość podejmowania decyzji w takich sprawach podczas legitymowania osoby. Co więcej, jak konserwator zabytków spotka w terenie osobę poszukującą zabytki bez zgłoszenia, to nawet nie ma uprawnień żeby zweryfikować jej danych osobowych, jest w takim wypadku bezsilny i naraża się na nieprzyjemności ze strony osoby łamiącej prawo -tłumaczy. Dodatkowo - choć ustawa przewiduje sankcję dla osoby, która popełni wykroczenie kilkukrotnie, to kolejna kwestia, którą będzie organom ścigania trudno zweryfikować.

Czytaj też: Status prawny meteorytów w kontekście prawa własności >>

- Choć istnieje specjalny rejestr spraw o wykroczenia, to policja ma w niego wgląd tylko w obrębie jednego województwa. Jeśli dana osoba zostanie zatrzymana w innym województwie, policjant nie będzie wiedział, że już wcześniej w innym województwie miała prowadzone postępowanie o wykroczenie lub była ukarana za wskazane w projekcie wykroczenie. Skończy się więc – w najlepszym wypadku – na sporządzeniu notatki służbowej, podjęciu czynności wyjaśniających i ewentualnym przesłaniu jej dalej do sądu - mówi dr Grajewski.

Czytaj też: Wydobywanie zabytków z morza w świetle obowiązującego prawa polskiego >>

Problematyczne i Visy, i Tygrysy

Ale to nie jedyna nieścisłość, jaką zauważa w projekcie – według planowanego art. 36 ust. 3 osoba poszukująca zabytków jest obowiązana przerwać poszukiwania w miejscu znalezienia zwłok lub szczątków ludzkich, przedmiotów lub substancji groźnych dla zdrowia i życia ludzi, w szczególności materiałów wybuchowych oraz toksycznych substancji chemicznych, i zawiadomić niezwłocznie najbliższą jednostkę policji.

- Brakuje tu niezwykle istotnego elementu – mianowicie broni palnej i amunicji, moim zdaniem nieprzypadkowo – a to właśnie one są jednymi z najczęściej zabezpieczanych przez policje nielegalnych znalezisk. Trzeba też pamiętać, że niektórzy poszukiwacze i kolekcjonerzy mogą przerabiać i dostosowywać broń w sposób niezgodny z prawem. Często taka broń trafia na rynek, nie podlegając odpowiednim kontrolom i reglamentacji. Wiele takiej broni palnej i amunicji zostało zabezpieczonych u poszukiwaczy i kolekcjonerów, zwłaszcza egzemplarzy związanych z okresami pierwszej i drugiej wojny światowej, takich jak karabiny Mauser i Mosin - mówi dr Grajewski. Dodaje, że brak wzmianki o broni w tym przepisie może stanowić bardzo duże zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego państwa, bo o takich znaleziskach zawsze należy powiadamiać policję.

Kolejny przepis wymaga uzyskania pozwolenia na: „wydobycie wielkogabarytowego zabytku ruchomego, wymagającego użycia maszyn budowlanych”. - Zwracam tu uwagę, że nawet duże pojazdy lub części pojazdów – a takich się często poszukuje, także dlatego bo można je sprzedać za duże pieniądze za granicą – nie muszą być zabytkami wielkogabarytowymi ponieważ, często były wcześniej wysadzone lub rozczłonkowane. Przykładem są np. części i elementy od zabytkowych pojazdów militarnych z II Wojny Światowej. Do wydobycia takich nie zawsze potrzeba maszyny budowlanej - wskazuje dr Grajewski.

Nietrudno się domyślić, że do wydobycia części posłużyć może ciągnik albo łódź, a po wprowadzeniu zmian w ustawie nie będzie to wymagało uzyskania pozwolenia. Tymczasem czołgi i pojazdy opancerzone to bardzo intratne znaleziska - kilku tysięcy złotych sięgają ceny samych części gąsienic czołgu Tygrys 2, natomiast cały czołg Pantera to już gratka dla najbogatszych kolekcjonerów - cena odrestaurowanego egzemplarza sięgać może 25 mln zł. Jeden wrak takiego pojazdu znajduje się w wykazie zabytków skradzionych lub wywiezionych za granicę niezgodnie z prawem, taki sam los spotkał transporter opancerzony kołowo-gąsienicowy Sd. Kfz. 251.

Czytaj też: Praktyka wykorzystywania Internetu w zwalczaniu przestępczości przeciwko zabytkom >>

Łatwy wywóz, zniszczenie kontekstu

- Odnalezione zabytki mogą łatwo zostać przewiezione do innego kraju Unii Europejskiej dzięki specyfice przekraczania granic w strefie Schengen - mówi Olgierd Jakubowski. - Moje badania nad przestępczością związaną z dziedzictwem pokazały, że znalezione przedmioty często trafiają do sprzedaży na portalach aukcyjnych – w ramach uzyskanych informacji od wyspecjalizowanego podmiotu (w ramach kwerendy i wniosków badawczych) pozyskałem i analizowałem dane z około 20 000 zarchiwizowanych transakcji i ofert na Allegro i eBaya dotyczących zabytków archeologicznych i innych dóbr kultury - podkreśla. 

 


Wskazuje, że zgodnie z opublikowanymi w 2022 r. informacjami Interpolu pozyskanymi z 33 państw w Europie w 2021 r. w ramach postępowań karnych organy ścigania zabezpieczyły 24,955 zabytków archeologicznych, które były najliczniejszą kategorią wśród wszystkich zabezpieczonych dóbr kultury.

Prof. Trzciński wskazuje też na inny aspekt sprawy:  - Poszukiwanie zabytków stało się "narodowym hobby" w Polsce, ale jest to bardzo niebezpieczne dla dziedzictwa. Ludzie często nieumiejętnie wydobywają artefakty z kontekstu kulturowego, co prowadzi do ich zniszczenia. Nie ma odpowiedniej edukacji na ten temat, a informacje często pochodzą z niewłaściwych źródeł, takich jak YouTube czy fora internetowe - podkreśla.

Tymczasem zapobieganie nielegalnym wykopaliskom i zapewnienie, by zajmowali się nimi jedynie specjaliści, jest jednym ze zobowiązań, jakie przyjęła na siebie Polska, będąc sygnatariuszem konwencji o ochronie dziedzictwa archeologicznego z 1992 r. - konwencji z La Valetty.