Dawniej, gazeta z artykułem, w którym zawarto oskarżenia, najpierw trafiała do kiosku. Stamtąd wędrowała do rąk czytelnika. Ten zapoznawał się z nią w wolnej chwili, często dopiero kolejnego dnia. Jeśli dostrzegł artykuł, w którym formułowano wobec niego zarzut (przyjmijmy, że popełnił "plagiat"), po ponownej lekturze i upewnieniu się że czuje się pokrzywdzony, dzwonił po prawnika. Spotykali się po kilku dniach. Jeśli uznali, że coś jest na rzeczy i że czują się w sprawie silni, pisali list lub wezwanie. Pismo zabezpieczone kopertą, po kilku kolejnych dniach trafiało do wydawcy. Tam było analizowane, ktoś na nie odpisywał lub nie. Ewentualna reakcja - w postaci np. sprostowania, przeprosin - była publikowana za tydzień lub miesiąc. Najczęściej jednak sprawa trafiała do sądu. Wynik sprawy był znany po kilku latach. Kiedy nikt już o niczym nie pamiętał.

 

Czy wiesz, że użytkownicy zalogowani do Moje Prawo.pl korzystają z dodatkowych newsów prawnych tylko dla nich?

Załóż bezpłatne konto na Moje Prawo.pl i zyskaj unikalne funkcjonalności >>>

 

Odpowiedzialność nie tylko prawna

Obecnie aktualne pozostaje jedynie końcówka tego opisu - nadal na wyrok czekamy latami. Zasady prawne się nie zmieniły. Ale obok odpowiedzialności prawnej wyrosła i nabrała znaczenia odpowiedzialność "instant". To odpowiedzialność w oczach opinii publicznej, internautów, konsumentów, fanów.

Ta odpowiedzialność pojawia się od razu. Nie jest przewidywalna i nie działa wg reguł. Pojawia się lub nie i to z różnym natężeniem. Im temat lub osoba oskarżająca lub oskarżana jest bardziej znana lub "klikalna", tym skala tej odpowiedzialności i tempa jej narastania są większe. Obserwujemy tu często efekt płaskowyżu, gdzie działania osób znanych są widoczne dla wszystkich z daleka i efekt kuli śniegowej.

Szybkie naruszenie, szybka reakcja

Wzrosła też społeczna świadomość posiadanych praw, żeby nie powiedzieć, że w wielu kwestiach dochodzi do reakcji nadwrażliwych. Często choć (zgodnie z prawem) nie ma naruszenia (np. plagiatu), oskarżenia i tak się pojawiają.  Często anonimowi oskarżyciele działają na wyczucie, idą z tłumem tych, którzy głośno ferują kategoryczne wyroki bez znajomości tematu.  Zmieniają się też motywacje "pokrzywdzonych". Kiedyś były nimi żądanie satysfakcji, zadośćuczynienia lub po prostu pozyskania funduszy. Obecnie dość często chodzi wyłącznie o chęć pokazania się, lub zgromadzenia polubień. 

Czy zatem na odpowiedzialność instant powinnyśmy reagować w formule "instant"? Zgoda, w takiej sytuacji nie mamy komfortu tygodniowych deliberacji, ale i szybka, nieprzemyślana reakcja może często jedynie nam zaszkodzić i podsycić ogień ataku lub zwiększyć pole jego rażenia. 

Mogą być nieprzewidziane skutki

Po pierwsze, dotąd niezauważony post, może - dzięki zdecydowanej, ostrej reakcji - dostać wiatru w żagle zainteresować innych, w tym głodne sensacji media. Co więcej, jeśli zbyt agresywnie wytoczymy korporacyjne armaty, "biedny" internauta łatwo znajdzie pocieszycieli i obrońców, dotąd w ogóle nie zainteresowanych całą sprawą. Ileż to razy prawnicze wezwania wynoszone były na barykady, jako dowód ataków cenzorów, tłumicieli wolności.    

Działać oczywiście należy szybko, ale nie można odpierać ataku, bazując tylko na analizie sytuacji prawnej. Można mieć rację (prawną), ale polec w tłumie głośnych krzykaczy. Często każde słowo odpowiedzi jest ważne. Reakcja prawna (pismo, odpowiedź, pozew) której skuteczność najpewniej ocenimy za rok lub dwa, powinna uwzględniać to, że do wygrania jest jeszcze bitwa o odpowiedzialność instant. A wynik tej bitwy znany będzie najczęściej w ciągu kilku dni.  I to ten wynik odczujemy najbardziej.

Autor: Adwokat Krzysztof Czyżewski, Czyżewscy kancelaria adwokacka