Pozwanymi było Zgromadzenie Towarzystwo Chrystusowe i Dom Zakonny Towarzystwa Chrystusowego, do którego należał ksiądz.

Sądy ustaliły, że w wyniku wykorzystania seksualnego przez księdza Romana B. powódka doznała zaburzeń stresowych pourazowych (PTSD), typowych dla ofiar traum, w tym traum seksualnych. Wystąpiły u niej bezpośrednie i krótkotrwałe (pojawiające się w ciągu dwóch lat od zdarzenia) następstwa wykorzystania seksualnego w postaci zaburzeń emocjonalnych, skarg i zaburzeń fizycznych oraz funkcjonowania społecznego.

Nadużycie zaufania dziecka

Biorąc pod uwagę materiał dowodowy zgromadzony w sprawie cywilnej oraz w sprawie karnej Sąd Najwyższy ustalił, że sprawca nadużył zaufania powódki wynikającego z pełnionej funkcji księdza katolickiego.

Sądy karne obu instancji potwierdziły, że ksiądz działał w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, a to oznacza, że dla oceny nadużycia zaufania wynikającego z pełnionej funkcji istotny jest okres początkowy, w którym sprawca zdobywa zaufanie dziecka, aby zrealizować zamiar obcowania płciowego.

Zawarcie znajomości pomiędzy księdzem i powódką było wynikiem tylko tego, że jako katecheta uczył ją religii i gdyby nie ta okoliczność, do nawiązania znajomości nie doszłoby. W ocenie Sądu pierwszej instancji profesja sprawcy i łączące się z nią zaufanie były czynnikami decydującymi o zgodzie rodziców na powierzenie sprawcy opieki nad powódką, a także dały mu możliwość ulokowania dziecka w mieszkaniu pani psycholog, która znała księży ze zgromadzenia pozwanego Towarzystwa.

Czytaj: SN: Zakon jako zwierzchnik księdza zapłaci zadośćuczynienie ofierze>>

Sprawca kazał powódce modlić się, spowiadać, zabrał do egzorcysty. A po odbyciu rytuału umieścił ich w jednym pokoju. Podczas pobytu w C. ksiądz zażądał, aby poszkodowana wyspowiadała się i powiedziała spowiednikowi to, co on jej napisał na kartce. Ksiądz w konfesjonale nie dał jej rozgrzeszenia i był oburzony takim wyznaniem, powodując, że powódka miała jeszcze większe poczucie winy.

Cywilny sąd okręgowy stwierdził też, iż nie można przyjąć tezy o związku emocjonalnym i partnerskim powódki, w wieku 13 lat, z księdzem. Biegli sądowy w postępowaniu karnym rozpoznali u Romana B. osobowość nieprawidłową z tendencjami pedofilnymi. 

Skarga kasacyjna Zakonu

Pozwani podtrzymali w skardze tezę, że głównym źródłem szkody była jej trudna sytuacja domowa, a nie kontakt z księdzem Romanem B.  - Wpływ sytuacji domowej powódki, związany z nadużywaniem przez rodziców alkoholu i stosowaniem przemocy nie był znaczący, gdyż wówczas uczyła się słabo, ale przechodziła do następnych klas i nie sprawiała problemów wychowawczych, nie leczyła się psychiatrycznie, tak jak po wydarzeniach z księdzem - zaznaczył sędzia sprawozdawca.

Sędzia sprawozdawca Władysław Pawlak zwrócił uwagę, że przełożeni księdza dobrze oceniali jego posługę, skoro służbowo był awansowany. Jak wspomniano, pomimo krótkiego stażu pracy, Roman B. był niezwykle śmiały w swoim postępowaniu w stosunku do powódki. Wnioskować należy, iż nie obawiał się nadzoru przełożonych, ani ewentualnych konsekwencji.

- Niezależnie od bierności przełożonych niepokoić musi postawa współbraci zakonnych Romana B. i sióstr zakonnych, u których powódka mieszkała w czasie edukacji oraz osób prowadzących domy pielgrzyma, którzy nie reagowali na co najmniej kontrowersyjne zachowania młodego księdza. Skarżący zarzucając naruszenie art. 444 § 2 k.c. kontestowali rozstrzygnięcie Sądu Apelacyjnego, z uwagi na brak wystąpienia przesłanek do zasądzenia renty z tytułu zwiększonych potrzeb.

Największe problemy interpretacyjne wywołała kwalifikacja, przesłanki wyrządzenia szkody „przy wykonywaniu powierzonej czynności”. Wskazana w art. 430 k.c. przesłanka wyrządzenia szkody „przy wykonywaniu powierzonej czynności” odpowiada przesłance sformułowanej w art. 417 k.c.

W dotychczasowych orzeczeniach SN przyjmował, że pod działanie art. 430 k.c. nie podpada szkoda wyrządzona tylko przy sposobności lub przy okazji wykonywania czynności powierzonej.

 

Zadośćuczynienie za rozmiar szkody

Jak zaznaczył sędzia Pawlak, zadośćuczynienie w formie pieniężnej za wykorzystanie seksualne, historycznie rzecz ujmując, jest tak dawne, jak i samo prawodawstwo. Znane było już w starożytności, co wynika z zapisów np. Księgi Wyjścia (rozdz. 22, wiersze 15-16) oraz Księgi Powtórzonego Prawa (rozdz. 22, wiersze 28-29), wchodzących w skład Starego Testamentu.

Najważniejszym celem zadośćuczynienia jest wynagrodzenie poszkodowanemu krzywdy, czyli zrealizowanie funkcji kompensacyjnej. Ma ono umożliwić mu uzyskanie satysfakcji, która wpłynie korzystnie na jego samopoczucie i pozwoli zniwelować poczucie krzywdy wywołanej czynem niedozwolonym.

Według Izby Cywilnej SN, Sąd Apelacyjny miał podstawy do przyjęcia, iż kwota zadośćuczynienia określona na poziomie 1 milion  zł nie jawi się jako rażąco wygórowana, a w konsekwencji także i skarga kasacyjna pozwanych nie mogła odnieść zamierzonego skutku prawnego.

Biegli stwierdzili, że poszkodowana musi odbywać terapię dwa razy w tygodniu, stąd zasądzenie stałej renty. Skarżący Zakon zarzucił, że powódka może korzystać z publicznej służby zdrowia. Jednak, jak zaznaczył SN, zasądzona na rzecz powódki należność rentowa, dotyczy tej części wydatków na terapię i opiekę psychiatryczną oraz lekarstwa, które nie mogą zostać zrefundowane przez NFZ. Zresztą w pewnym okresie czasu leczenie powódce finansował anonimowy darczyńca. Z tego względu należało określić wysokość koniecznych wydatków, których pokrycie musi nastąpić poza publicznym systemem opieki zdrowotnej - dodał sąd.

Rola Kościoła

Zdaniem SN, milionowe zadośćuczynienie  zawiera aspekt prewencyjny mający na celu ochronę dzieci przed wykorzystywaniem seksualnym ze strony duchownych oraz zwrócenie na te zjawiska uwagi kościelnych osób prawnych, dysponujących potencjałem intelektualnym, organizacyjnym i materialnym, pozwalającym na przeciwdziałanie tym niepożądanym zjawiskom - podkreślił w uzasadnieniu SN.

W uzasadnieniu czytamy: "Pomimo istnienia przepisów wewnątrzkościelnych, dotyczących kształcenia duchownych od nowicjatu, przez seminarium duchowne do święceń kapłańskich, nie podjęto w stosunku do Romana B. miarodajnych środków w celu rozpoznania jego przymiotów, które wykluczały powierzenie mu pracy z dziećmi. Z opinii biegłych sądowych, którzy wydawali opinię w sprawie karnej wynika, że już parę lat przed zdarzeniem, a zatem kiedy był jeszcze w seminarium, cechowała go nieprawidłowa osobowość ze skłonnościami pedofilnymi."

Sygnatura akt II CSK 124/19, wyrok z 31 marca 2020 r.