W tej części swojego wygłoszonego we wtorek 16 września br. wystąpienia szefowa KE zaznaczyła w UE nie ma miejsca na "strefy wolne od LGBT". - Nie spocznę w wysiłkach na rzecz budowy unii równości, gdzie wszyscy mogą być tym, kim naprawdę są - bez obawy przed oskarżeniami lub dyskryminacją, bo bycie sobą to nie jest ideologia. To jest tożsamość i nikt nie może nikomu tego zabrać - mówiła. I zapowiedziała, że Komisja wkrótce przedstawi strategię wzmocnienia praw osób LGBTQI. - W ramach tego będę również dążyć do wzajemnego uznawania stosunków rodzinnych w UE. Jeśli jesteś rodzicem w jednym kraju, jesteś rodzicem w każdym kraju - zaznaczyła.

Czytaj: Szefowa KE zapowiada obronę unijnych wartości>>
 

Problem unijny czy krajowy?

- Kwestie małżeńskie są regulowane w konstytucjach krajów. Szefowa KE swoimi propozycjami w tej sprawie chciała wywołać aplauz lewej strony Parlamentu Europejskiego - zareagował europoseł Bogdan Rzońca (PiS). - W Polsce jest wyraźnie napisane, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. Polska konstytucja mówi o tym wprost. Wywoływanie takiego tematu jest po to, aby wywołać poklask lewicowej Europy - powiedział. - Decyzje w sprawie małżeństw podejmuje Rada jednomyślnie - dodał europoseł Zbigniew Kuźmiuk (PiS).
- Przewodniczącą Ursulę von der Leyen odesłałbym do lektury polskiej Konstytucji, gdzie jest jasno napisane, na czym polega związek małżeński - skomentował to wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. I stwierdził, że szefowej KE chodzi m.in. o próbę narzucenia wszystkim państwom Unii Europejskiej "respektowania prawa małżeństw jednopłciowych, także w kwestiach rodzicielstwa"

 


W UE już to rozstrzygnięto

Jednak przewodnicząca KE ma podstawy do zapowiedzi egzekwowania wzajemnego uznawania stosunków rodzinnych w UE, ponieważ problem dotyczący praw osób będących w związkach jednopłciowych był już wyinterpretowywany z prawa UE w 2018 r. Trybunał Sprawiedliwości orzekł wtedy, że swoboda pobytu na terenie Unii Europejskiej obejmuje również współmałżonków tej samej płci, nawet w krajach gdzie nie istnieją małżeństwa homoseksualne.

Czytaj: TSUE: partner z prawem pobytu nawet, gdy państwo nie uznaje związków jednopłciowych>>
 

W sprawie chodziło o obywatela rumuńskiego Relu Adriana Comana i jego partnera obywatela amerykańskiego Roberta Clabourna Hamiltona. Mężczyźni wspólnie mieszkali przez cztery lata w Stanach Zjednoczonych, po czym w 2010 r. zawarli związek małżeński w Brukseli.

Pod koniec 2012 r. zwrócili się do rumuńskich organów o informacje dotyczące procedury i warunków uzyskania przez Hamiltona, jako członka rodziny Comana, prawa legalnego pobytu w Rumunii przez okres powyżej trzech miesięcy. W swoim wniosku odwołali się do dyrektywy w sprawie wykonywania prawa do swobodnego przemieszczania się zezwalającej współmałżonkowi obywatela Unii, który skorzystał z tej swobody, na dołączenie do niego w państwie członkowskim, w którym ów obywatel przebywa.

Władze rumuńskie poinformowały jednak Comana i Hamiltona, że Hamiltonowi przysługuje jedynie prawo pobytu przez trzy miesiące, między innymi dlatego, że nie może on zostać uznany w Rumunii za "współmałżonka" obywatela Unii, ponieważ to państwo członkowskie nie uznaje małżeństw osób tej samej płci.

TSUE: Jednopłciowe małżeństwa obowiązują w całej UE

Sprawa trafiła do trybunału w Luksemburgu, który orzekł, (wyrok w sprawie C-673/16 Relu Adrian Coman i in. / Inspectoratul General pentru Imigrări i in.) że wprawdzie państwa UE mają prawo decydować same, czy dopuszczą zawieranie małżeństw homoseksualnych, ale nie mogą naruszać swobody pobytu obywatela UE na swoim terytorium, odmawiając wydania prawa pobytu mającemu tę samą płeć małżonkowi, który nie jest obywatelem UE. Zdaniem wielu ekspertów uznanie przez dane państwo tego orzeczenia oznacza de facto uznawanie na swoim terytorium jednopłciowych związków małżeńskich, nawet jeśli prawo krajowe ich nie przewiduje. 

Wyrok ważny także dla Polaków

Orzeczenie TSUE z czerwca 2018 roku odebrane zostało także jako istotne dla Polski. Eksperci z grupy prawnej Stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza ocenili wtedy wyrok ważny jest dla tych państw członkowskich, w których nie ma równości małżeńskiej. Podkreślali, że dzięki takiej wykładni prawa unijnego obywatel państwa trzeciego, który zawrze związek małżeński z Polski w państwie Unii Europejskiej, może skorzystać ze swobody przepływu bez względu na płeć.
Negatywnie orzeczenie oceniali z kolei prawnicy z Instytutu Ordo Iuris. Uznali je za bezpośrednią ingerencję w porządki: prawa rodzinnego i konstytucyjnego państw członkowskich Unii Europejskiej. W komunikacie na swojej stronie internetowej podkreślali, że to wyzwanie rzucone polskiej Konstytucji, której art. 18 nakazuje ochronę małżeństwa jako „związku kobiety i mężczyzny”.