Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Pod czyją jurysdykcją znajdują się obecnie osoby koczujące na granicy polsko-białoruskiej?

Witold Klaus: Wnioski o azyl są zgłaszane polskim władzom, polskiej straży granicznej, więc Polska powinna je usłyszeć, przyjąć i rozpatrzyć. Za tym powinno pójść wpuszczenie tych osób na terytorium Polski, a następnie powinno ich się przewieść do miejsca, gdzie mogą się odbyć wszystkie procedury związane ze złożeniem tego wniosku na piśmie. To znaczy należy zebrać dane osobowe, wpisać krótką historię migracji, powinno nastąpić daktyloskopowanie, a następnie przekazanie przez Straż Graniczną wniosków prezesowi Urzędu d.s. Cudzoziemców.

Rząd polski twierdzi, że migranci znajdują się na terytorium Białorusi, więc powinni składać wnioski o azyl władzom białoruskim. Czy słusznie?

Ci ludzie składają wnioski władzom polskim. Znajdują się na polskiej granicy i powinni zostać wpuszczeni. Jasne jest też to, co powiedział Europejski Trybunał Praw Człowieka w kilku sprawach przeciwko Polsce oraz Litwie, że Białoruś nie jest państwem bezpiecznym. Nie można wymagać, by Białoruś rozpatrzyła te wnioski, gdyż nie ma ona sprawnego systemu azylowego, który zapewniałby ochronę przed prześladowaniami. Co więcej - władze białoruskie prowadzą praktykę wydalania ze swego terytorium osób, które złożyły wnioski o azyl, np. do Rosji.

Czytaj: MSZ: Stosujemy się do konwencji dotyczącej statusu uchodźców>>
 

Rzecznik Komisji Europejskiej stwierdził, że należy chronić zewnętrzną granicę Unii Europejskiej i nie można zaakceptować podżegania do nielegalnej migracji do UE przez państwa trzecie.

Tak, to mówi w pierwszych słowach, ale potem dodaje, że musimy respektować zasady prawa azylowego. I tą zasadą jest obowiązek wpuszczenia na własne terytorium każdej osoby, która prosi o azyl.

Czyli ochrona granicy ma się odbywać zgodnie z Kodeksem postępowania administracyjnego?

Zgodnie z wieloma przepisami, zgodnie z Kodeksem Granicznym Schengen, z ustawą o cudzoziemcach, z ustawą o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP. Jest szereg przepisów, które wchodzą w rachubę.

Czy zgoda na udzielenie pomocy tym osobom byłaby zarazem zgodą na prowokację ze strony Białorusi i atak na nasze bezpieczeństwo? Czy bezpieczeństwo Polski jest zagrożone?

Zupełnie nie. To jest czysta polityka i czysta demagogia. Jakie są podstawy, by sądzić, że 32 osoby, które głodne i zmarznięte, niektóre schorowane, przetrzymywane między siłami zbrojnymi dwóch państw stanowią zagrożenie? Nie ma żadnych przesłanek. Mamy różnego rodzaju środki, aby bezpieczeństwo naszego państwa ochronić i aby prowadzić postępowania w sposób bezpieczny dla polskiego społeczeństwa.

Gdy niedawno mówiliśmy o przyjmowaniu Białorusinów i Białorusinek do Polski, wskazywano na konieczność pomocy tym osobom. Wspominał o tym także premier. Te osoby uciekają przed prześladowaniami, więc im pomogliśmy i wpuściliśmy 120 tys. Białorusinów i Białorusinek. To samo mówimy, gdy rząd przywozi Afgańczyków i Afganki z Kabulu - tym osobom należy pomóc. Zatem dlaczego Afgańczycy i Afganki na granicy w Usnarzu są uznawani za zagrożenie dla bezpieczeństwa?

Rząd mówi, że oni właśnie są emigracją zarobkową.

A skąd rząd to wie? Jeśli ktoś ze swego kraju ucieka, należy wszcząć postępowaniu w sprawie statusu uchodźcy i w tej procedurze sprawdzić, czy zachodzą przesłanki udzielenia azylu. To są niczym niepoparte twierdzenia, niemające nic wspólnego z prawem i rzeczywistością.

W Sejmie znajduje się projekt ustawy o cudzoziemcach, który mówi, że nielegalnie przekraczający granicę i tam zatrzymany może być od razu deportowany tam, skąd przybył. Czy jest to zgodne z prawem polskim i międzynarodowym?

Ten projekt ma na celu próbę zalegalizowania działalności polskich władz na granicy. Natomiast trzeba jasno powiedzieć, że ten projekt jest sprzeczny z tzw. dyrektywą powrotową, która precyzyjnie określa, w jaki sposób i kiedy możemy z Unii Europejskiej deportować migrantów i migrantki oraz jakie procedury muszą być zachowane, aby to zrobić.

Czytaj: Zmiana przepisów ma utrudnić przekraczanie polskiej granicy>>

Mamy też niedawne, bo z grudnia 2020 roku orzeczenie TSUE przeciwko Węgrom. Węgrzy również wyłapywali imigrantów na swoim terytorium i siłą odstawiali ich za granicę. Trybunał stwierdził, że te działania są niezgodne z prawem europejskim, ponieważ przepisy dyrektywy powrotowej gwarantują każdej osobie obowiązek przeprowadzenia wobec niej postępowania wydaleniowego. Takie działania ad hoc, bez sprawdzenia, czy dana osoba może być wydalona, czy grozi jej niebezpieczeństwo, są niezgodne z prawem Unii Europejskiej.

Zakaz wjazdu do strefy Schengen był też stosowany w przypadku pandemii Covid-19, więc dlaczego teraz miałby być niezgodny z prawem unijnym?

To są inne pojęcia. Czym innym jest czasowy zakaz wjazdu do Polski (z licznymi wyjątkami zresztą), a czym innym są nielegalne wydalenia z terytorium państw należących do UE.

Czy można uchwalać ustawę, która działałaby wstecz i była stosowana wobec sytuacji sprzed nowelizacji?

Ta ustawa pod każdym względem jest sprzeczna z przepisami międzynarodowymi. Nie tylko pod kątem retroaktywności. Nawet gdyby działała wyłącznie na przyszłość, to i tak nie jest zgodna z regulacjami unijnymi i z polską Konstytucją, która przyznaje prawo do azylu.

Czy rozporządzenie z 20 sierpnia o zawieszeniu ruchu granicznego jest zgodne z ustawami?

Całe to rozporządzenie z 13 marca 2020 roku, do którego zmiana z dn. 20 sierpnia br. wprowadziła dodatkowe zmiany, jest dopuszczalne jedynie w pewnych granicach. Dopuszcza szereg wyjątków odnośnie do wjazdu do Polski cudzoziemców i cudzoziemek, ale nie ma w tym rozporządzeniu wyjątków dla osób, które składają na granicy wniosek o udzielenie ochrony międzynarodowej. To, że zmienimy rozporządzenie nie znaczy, że zalegalizujemy te praktyki i w żaden sposób nie spowoduje, że działania Straży Granicznej będą zgodne z przepisami międzynarodowymi.

Czytaj także: ETPC nakazuje pomóc migrantom, ale nie wymaga ich wpuszczenia>>