Mija już tydzień, odkąd poszukiwany jest Grzegorz Borys, żołnierz podejrzewany o zabójstwo swojego  6-letniego syna. Zaledwie kilka miesięcy temu inny żołnierz - ze służb specjalnych „Formoza”  - zabił swoją 6-letnią córkę. W obu przypadkach, zdaniem ekspertów, mogły zaważyć problemy rodzinne, w tym konflikt z najbliższymi. - Jako osoba od lat zajmująca się problematyką służb uważam, że funkcjonariusze oraz żołnierze pełniący służbę dla RP, codzienne są narażeni na różne sytuacje traumatyczne związane z służbą. Jedni mniej, inni bardziej. Są doskonale wyszkoleni i wydaje się, że powinni być odporni na różne bardzo trudne sytuacje stresowe - i rzeczywiście w służbie tak jest. Natomiast problem pojawia się, gdy dana sytuacja dotyczy ich życia rodzinnego, najbliższych osób - mówi Jacek Kudła, biegły i ekspert z zakresu czynności operacyjnych.

Na co innego zwraca uwagę dr n. med. Jerzy Pobocha, psychiatra. W jego ocenie problemem jest brak świadomości społecznej np. w zakresie reagowania. - Nic się nie zmieni, jeśli nie wypracujemy w społeczeństwie - przepisami, lub edukacją - nawyków zgłaszania tego typu sytuacji - podkreśla.

Czytaj: Widzisz i nie reagujesz na przemoc wobec dziecka? - można trafić nawet do więzienia >>

W wojsku jak w zegarku, ale w domu się sypie

Jacek Kudła uważa, że żołnierze, funkcjonariusze, powinni zostać przeszkoleni i uodpornieni również na te okoliczności, które mogą mieć miejsce "po służbie". Chodzi m.in. o konflikty, rozpad małżeństwa, problemy z dziećmi, rodzicami itp.

- Każdy z nich w wyniku rzetelnego szkolenia powinien bardzo uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie - co bym zrobił, jak bym się zachował w obliczu rodzinnej tragedii. Aby takie szkolenie (spotkanie z psychologiem) przyniosło oczekiwane efekty, każdy z uczestników powinien przygotować sobie na kartce papieru, w punktach, odpowiedzi i szczerze o nich mówić - wskazuje. Dodaje, że pomoc psychologiczna - na co dzień, a nie tylko w sytuacjach awaryjnych, jest nieodzowna. - Pamiętam, jak w Wydziale Kryminalnym Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, obok naszego pokoju służbowego, urzędowała pani psycholog. Szereg przeprowadzonych z nią rozmów, nawet spontanicznych, znacznie ułatwiało nam codzienną służbę - opowiada.

To jednak nie wszystko. Jego zdaniem badania psychologiczne wszystkich żołnierzy zawodowych powinny obejmować:

  1. wywiad psychologiczny,
  2. diagnostyczne badania psychologiczne, w tym:
  • diagnostykę funkcjonowania poznawczego,
  • diagnostykę cech osobowości, ze szczególnym uwzględnieniem funkcjonowania badanego w sytuacjach trudnych, w tym doświadczeń traumatycznych i kryzysowych,
  • określenie poziomu dojrzałości emocjonalnej,
  •  określenie poziomu dojrzałości społecznej.

Powinien też być przeprowadzany wywiad psychologiczny oraz diagnostyczne badania psychologiczne, uwzględniające określenie:
funkcjonowania badanego w odniesieniu do następstw jego udziału w zdarzeniu traumatycznym (odpowiednio w codziennej służbie), w tym następstw trudnych zdarzeń i doświadczeń urazowych przeżytych w czasie służby, a także pod względem strategii i sposobów radzenia sobie w sytuacjach trudnych;
występowania cech zaburzeń adaptacyjnych lub innych związanych z udziałem w codziennej służbie (ASD, PTSD).

Ważne, wykrywanie zachowań dysocjalnych

Biegły dodaje, że badania psychologiczne żołnierzy zawodowych w trakcie szkoleń poligonowych, ćwiczeń wojskowych (rejsów, lotów) i zgrupowań wojskowych oraz w przypadku użycia oddziałów i pododdziałów Sił Zbrojnych do wsparcia organów administracji publicznej, powinni wykonywać: psycholodzy jednostek wojskowych.

- Każdy żołnierz lub funkcjonariusz, po ukończonym badaniu, a także kursie (szkoleniu, spotkaniu) powinien otrzymać stosowne zaświadczenie, które powinno znaleźć się w jego teczce personalnej w kadrach. Innym sposobem na wykrycie zachowań dysocjacyjnych żołnierzy i funkcjonariuszy jest również prowadzenie z nimi rozmów metodami FBI – odpowiednio przez przełożonych oraz spontanicznie w trakcie służby przez kolegów - zaznacza.

 

Jak nie będziemy reagować nie zapobiegniemy tragediom

Psychiatra, dr n. med. Jerzy Pobocha podkreśla, że w takich przypadkach istotne są nie tylko kwestie związane z uodparnianiem żołnierzy czy funkcjonariuszy na stres i np. testami, które mają sprawdzić ich predyspozycje. - Testy są, żołnierze i funkcjonariusze je przechodzą, nie jesteśmy jednak w stanie na tej podstawie wszystkiego przewidzieć. Te sytuacje - np. zabójstwo dziecka - wynikają często z konfliktu w domu, w rodzinie. Coś się stało i sprawca pod wpływem tego wydarzenia podjął taką, a nie inną decyzję - mówi ekspert.

Dodaje, że to czego w Polsce brakuje to kwestia edukacji i uwrażliwienia, a nawet zobligowania społeczeństwa do reagowania. - Już w szkołach powinny być zajęcia dotyczące bezpieczeństwa osobistego, tego co powinno nas niepokoić, jakie zachowania są niebezpieczne i wymagają reakcji, i co trzeba zrobić jeśli je zauważymy lub staniemy się ich celem. Takie informacje powinny być też rozpowszechniane w mediach, na portalach społecznościowych, stronach ministerstw, służb. Przykładowo, w Stanach Zjednoczonych kładzie się nacisk na to, by zwracać uwagę kobietom nie tylko na to, jakie zachowania mogą świadczyć o tym, że ktoś może je próbować zgwałcić, jak mają się zachować by się przed tym uchronić, ale też - co jest równie ważne - co mają zrobić w sytuacji, gdy już zostaną zgwałcone by sprawca ich nie zabił. I podobnie jest w przypadku innych przestępstw. Mało tego, rozpropagowywane są informacje dotyczące tego, jak rozpoznać np. że ktoś jest psychopatą i jak zachować się w sytuacji, gdy nam zagraża - wskazuje dr Pobocha.

Jego zdaniem równie ważne jest akcentowanie konieczności reagowania. - To duża bolączka, że w Polsce nadal reagujemy zbyt późno. W przypadku ataku na dzieci w Poznaniu, sprawca już wcześniej groził nożem innym osobom, mówił też ponoć, że wysadzi w powietrze blok. Były więc symptomy, że może być niebezpieczny. W przypadku zabójstwa sześciolatka sąsiedzi mówią o żołnierzu, który chodził z nożem, w kominiarce a nawet, który w ich ocenie, był jak "tykająca bomba", no i? Jak to możliwe, że w takich sytuacjach nie reagujemy, nie zgłaszamy tego służbom. Czy nie zareagowalibyśmy też, gdyby ktoś wniósł na plac zabaw granat? Nic się nie zmieni jeśli nie wypracujemy w społeczeństwie - przepisami, lub edukacją - nawyków zgłaszania tego typu sytuacji - kwituje.