Jak podkreśla autorka w artykule opublikowanym w czerwcowym numerze „Europejskiego Przeglądu Sądowego”, wprowadzenie zakazu dyskryminacji do najszerzej rozumianej międzynarodowej ochrony praw człowieka miało stanowić dodatkowy „parasol ochronny” dla tych praw. - W tym zakazie wyraża się immanentna cecha współczesnej koncepcji praw człowieka, jaką jest ich uniwersalizm podmiotowy wynikający z przyjęcia, że źródłem praw jednostki jest jej przyrodzona godność osobowa. Znamienne jest to, że zakaz dyskryminacji towarzyszy nawet najbardziej ekstremalnym sytuacjom, jakimi są wojna czy inny stan niebezpieczeństwa publicznego zagrażającego życiu narodu (derogacja praw). Dlatego tak ważna jest konsekwencja w zakresie interpretacji tych wszystkich kryteriów, które podlegają ocenie organów międzynarodowych - pisze.
I dodaje, że skoro tak wielką rangę przypisuje się zakazowi dyskryminacji (notabene plasowanej wręcz w randze jednej z zasad współczesnego prawa ochrony praw człowieka), to automatycznie pojawia się pytanie o dopuszczalność ewidentnego jej osłabiania poprzez korzystanie z doktryny marginesu oceny, zwłaszcza w przypadku praktyki niespójnej. Jak wiadomo, jest to jeden z najpoważniejszych zarzutów wysuwanych przeciwko wspomnianej doktrynie, prowadzący nawet jej oponentów do postulatu wyeliminowania tego mechanizmu z procedury kontrolnej Konwencji.
- Osobiście nie jestem przeciwniczką tej doktryny, gdy żuważam, że w każdym procesie stosowania prawa pewien zakres swobody oceny musi być zapewniony organom stosującym prawo. Z całą pewnością międzynarodowy wymiar sprawiedliwości – z uwagi na swoje usytuowanie – wymaga również większej dozy elastyczności. To natomiast, przeciwko czemu mocno oponuję, stanowi uczynienie z doktryny marginesu swobody oceny państw swoistego „koła ratunkowego” dla organów międzynarodowych w sytuacjach newralgicznych, w tym także – niestety – z przyczyn natury politycznej. W takich przypadkach doktryna ta jest bowiem ewidentnym przejawem oportunizmu, a w konsekwencji staje się narzędziem manipulacji, a nie solidnego rozwiązania problemu prawnego. Jakiekolwiek upolitycznienie ochrony praw człowieka w perspektywie międzynarodowej jest – moim zdaniem – jednoznaczne nie tylko z przekreśleniem jej wartości, ale w ogóle sensu jej funkcjonowania. Każdy wymiar sprawiedliwości musi być konsekwentny i poprzez to przewidywalny dla podmiotów, których dotyczy. W przeciwnym przypadku traci rację bytu – uważa prof. dr hab. Bożena Gronowska z Katedry Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Cały artykuł: Europejski Przegląd Sądowy>>>