Dwa miesiące temu ukazał się na łamach "Rzeczpospolitej" artykuł mojego autorstwa "Diety członków ORA w Warszawie czyżby bezprawne?". Wskazałem w tym artykule, że  istnieją daleko idące wątpliwości zarówno co do podstawy prawnej przyznawania tychże diet, jak trybu ich przyznawania - oto członkowie ORA sami sobie przyznają te diety.

Jeżeli ktoś liczyłby na ożywioną dyskusję, to mocno by się przeliczył. Nikt z członków najwyższych władz adwokackich, jak i członków władz Izby Adwokackiej w Warszawie nie zabrał głosu. A szkoda, bo temat istotny, a i dobry obyczaj każe odpowiedzieć na zadane publicznie pytanie. Szczególnie jeżeli pytającym jest adwokat, który ze swoich składek utrzymuje samorząd adwokacki, a pytanie dotyczy zasad gospodarowania wspólnymi pieniędzmi. Jak widać bardzo wolno przebija się do świadomości władz izby adwokackiej w Warszawie reguła, że to władza obowiązana jest do tłumaczenia się przed społeczeństwem, a nie odwrotnie. Szczególnie nie na miejscu jest grożenie szeregowemu adwokatowi odpowiedzialnością dyscyplinarną za to, że ośmielił się zadać pytanie o podstawę prawną przyznawania z naszych wspólnych funduszy pensji sięgających kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie.
W trakcie rachitycznej internetowej dyskusji, jaka się wywiązała, obrońcy diet wskazali na następujące okoliczności.
Wskazano, że w myśl art. 58ust.4 prawa o adwokaturze NRA ma prawo ustalać zasady wynagradzania członków organów adwokatury. Ale w ten sposób wynagrodzenie można przyznać jedynie członkom organów adwokatury, ale nie np. wewnątrzizbowych struktur, komisji czy też kół. W Warszawie tym czasem 9 diet przyznano za przewodniczenie komisji. A chodzi kwoty niemałe - sięgające 5.550 zł miesięcznie  za kierowanie jedną komisją. W chwili obecnej NRA jednakże nie wydało nawet regulaminu wynagradzania członków okręgowych rad adwokackich, ani komisji rewizyjnej.
Pojawił się argument, że izby adwokackie posiadają autonomię w gospodarowaniu środkami własnymi,  a okręgowe rady adwokackie powinny wykonywać przyjęty budżet. Nie można podzielić tego stanowiska w odniesieniu do pensji członków ORA. Majątek Izby służy przecież zaspokajaniu potrzeb wspólnych ogółu adwokatów, a nie redystrybucji składek do kieszeni działaczy. Nadto, w budżecie zapisane są przecież tylko kwoty ogólne, zgodnie zresztą z  przedłożeniem przygotowanym przez okręgową radę adwokacką. Wydatkować te kwoty powinna ORA zgodnie z obowiązującymi przepisami, które, poza nielicznymi wyjątkami, nie przewidują pensji dla działaczy samorządowych. Nie bez znaczenia jest fakt, że w roku bieżącym budżetu póki co nie ma. Mimo to warszawska Okręgowa Rada Adwokacka w dn. 15 I b.r. przyznała 34 diety. W porównaniu z zeszłym rokiem niektórzy koledzy dostali hojne podwyżki, bądź obdzielono dietami nowe osoby.
Podkreślić przy tym należy, że beneficjentów diet nie łączy z Izbą Warszawską żadna umowa (pracy, zlecenia itp.), która by stanowiła podstawę prawną do wypłacania pieniędzy.
Nie można podzielić poglądu, że przedmiocie przyznawania diet przez Okręgową Radę Adwokacką nie mają zastosowania przepisy k.p.a. dotyczące formy podejmowanych uchwał, czy też zasad wyłączeń członka organu kolegialnego.  Samorząd adwokacki jest przecież powołany w drodze ustawy, stanowi przymusowe zrzeszenie adwokatów i posiada nad nimi władztwo administracyjne. Nestor adwokatury polskie Z. Krzemiński w swoim komentarzu pisze: "Do spraw nie uregulowanych szczegółowo Prawem o adwokaturze lub przepisami wykonawczymi organów adwokatury mają odpowiednie zastosowanie przepisy kodeksu postępowania administracyjnego". (komentarz s. 52 i 53).
Co interesujące, po zarzuceniu przeze mnie, że nie można przyznawać diet w formie uchwał prezydium ORA, w dniu 15 I b.r. Okręgowa Rada Adwokacka w Warszawie przyznała 34 diety w wysokości od prawie tysiąca złotych do prawie 15.000 zł miesięcznie w formie "postanowienia". To bardzo nowatorski sposób dysponowania środkami Okręgowej Rady Adwokackiej, nieznany ustawie prawo o adwokaturze. Niemniej jednak mamy tu do czynienia z uchwałami - takie stanowisko zajął Z. Krzemiński w: Prawo o adwokaturze-komentarz s. 92, który stwierdził w uwadze do art. 45 poa - "Rada Adwokacka podejmuje swoje decyzje w formie uchwał, które zapadają na plenarnym posiedzeniu całej rady". Ma to daleko idące konsekwencje.  Przyznawanie wynagrodzeń członkom organu przez ten właśnie organ pozostaje w sprzeczności z treścią art. 27 w zw. z art. 24 i nast. k.p.a., oraz art. 25 k.p.a. W myśl tych przepisów członek organu kolegialnego podlega wyłączeniu m.in. w sprawach, gdzie jest stroną. Organ zaś podlega wyłączeniu, jeżeli sprawa dotyczy interesów majątkowych kierownika organu. W analizowanej zaś sytuacji członkowie ORA przyznali diety sobie, oraz dziekanowi, tj. kierownikowi organu w rozumieniu art. 25 k.p.a. Podczas głosowań w sprawie diet decyzje podejmowano w zasadzie jednomyślnie, sporadycznie tylko oddawano głos wstrzymujący, lub nieważny. Nota bene nikt z obecnych 12 członków ORA nie wyłączył się. W tej sytuacji podjęte uchwały okręgowej rady adwokackiej w przedmiocie diet są nieważne, gdyż taki skutek przewiduje kpa w art. 156 dla uchwał wydanych z rażącym naruszeniem prawa.
Jeżeli jednak uznać, że "postanowienie" nie stanowi uchwały ORA, to oznacza, że nie ma jakiejkolwiek podstawy prawnej do wypłaty diet działaczom! Jedyną formą podejmowania  decyzji przez ORA, jak wskazano wyżej, jest uchwała.
W tej sytuacji ruch należy do Naczelnej Rady Adwokackiej. Zgodnie z art. 60 prawa o adwokaturze Naczelna Rada Adwokacka jest uprawniona do uchylenia sprzecznych z prawem uchwał okręgowych rad adwokackich.
W każdym bądź razie pozostaje ponowić apel do członków Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie, aby zaprzestali wątpliwych prawnie czynności, które nie tylko podważają zaufanie szeregowych adwokatów do działaczy samorządowych, ale i w złym świetle stawiają całą warszawską adwokaturę. Jak bowiem adwokaci mają walczyć o prawa i wolności obywatelskie, gdy w naszym samorządzie brak kryształowej przejrzystości? Jak można od nas wymagać najwyższego poświęcenia w walce o prawa klienta z urzędu za honorarium w wysokości 60 zł, gdy warszawscy działacze samorządowi przyznają sami sobie tak wysokie diety? Skoro inne izby adwokackie znakomicie prosperują bez pensji swoich działaczy, dlaczego Warszawa ma być niechlubnym wyjątkiem?

Autor: adw. Andrzej Nogal