Oskarżenie dotyczyło popełnienia czynu określonego w art. 46 ust. 1 ustawy – Prawo prasowe, polegającego na uchyleniu się od zamieszczenia sprostowania do artykułu „Kopeć napisał prawdę” opublikowanego w internetowym wydaniu "Tygodnika Pułtuskiego". Sąd zasądził także na rzecz dziennikarza koszty zastępstwa procesowego w kwocie ok. 920 złotych. Wyrok jest nieprawomocny.
Problem polega na tym, że sprostowanie zostało opublikowane na stronie internetowej, ale po kilku tygodniach trafiło do archiwum. Było tam dostępne, tyle że jego znalezienie wymagało więcej wysiłku. Skarżący uważał, że powinno on dłużej znajdować się na stronie internetowej gazety. Zdaniem obserwującej proces Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, wyrok jest ważny dla praktyki, ustala on bowiem zakres w jakim sprostowanie powinno być opublikowane w internecie i jak długo powinno się znajdować w sieci.
Sprawę, na prośbę Obserwatorium Wolności Mediów Helsińskiej Fundacji, prowadził pro bono mec. Konrad Nowak, przy wsparciu aplikant Mileny Bełcząckiej z Kancelarii Chajec, Don-Siemion i Żyto.

Obserwatorium Wolności Mediów Helsińskiej Fundacji przypomina przy okazji, że redaktor naczelny "Tygodnika Pułtuskiego" został wcześniej prawomocnie skazany za brak umieszczenia sprostowania do artykułów na temat lokalnego funkcjonariusza na łamach paierowego wydania swojej gazety. - Odmówiłem, ponieważ miałem dokumenty poświadczające to, co zostało opisane w tych artykułach. Autor sprostowania próbował zaprzeczać faktm - mówi Jarosław Kopeć. Sąd nie uznał jego argumentacji i skazał redaktora na 6 miesięcy ograniczenia wolności oraz prace społecznie użyteczne. Wyrok nie został dotychczas wykonany, a tymczasem 1 grudnia 2010 roku Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok (sygn. akt. 41/07), w którym uznał, że brzmienie przepisu Prawa prasowego o sprostowaniu nie w pełni odpowiada normom konstytucyjnym.
W tej sytuacji Obserwatorium Wolności Mediów postanowiło podjąć przy wsparciu kancelarii Chajec, Don-Siemion i Żyto próbę wznowienia postępowanie w tej sprawie. Jak informuje Jarosław Kopeć, odpowiedni wniosek trafił już do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Przypomina on także, że jego sprawa czeka na rozpatrzenie przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.