Prezydent podpisał nowelizację ustawy o Sądzie Najwyższym, która jest ustępstwem przed żądaniami organów UE, a teraz w kolejnych wystąpieniach podkreśla, z jak wielkim obrzydzeniem to zrobił i jak bardzo nie zgadza się z decyzjami tych organów. Podobnie premier i prezes rządzącej partii podkreślają przywiązanie do wartości europejskich, ale konsekwentnie deklarują kontynuację zmian, które organy Unii Europejskiej właśnie częściowo zablokowały. Zmienili krytykowaną ustawę, bo już nie było innego wyjścia. Oczywiście poza wyjściem z UE, ale tego to nawet elektorat partii rządzącej nie zaakceptuje. 

Czytaj: Prezydent zmiany w ustawie o SN podpisał, bo musiał>>

Mamy więc, mimo wcześniejszych buńczucznych zapowiedzi, ustępstwa w "dobrej zmianie" w wymiarze sprawiedliwości, chociaż nie można być pewnym dalszego ciągu tej historii. Bo oto przewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa stwierdza, że "jeśli status Krajowej Rady Sądownictwa miałby zostać podważony przez Trybunał Sprawiedliwości UE, to państwo polskie będzie musiało odpowiedzieć na pytanie, czy takie orzeczenie uznaje, czy go nie uznaje". A więc wcale nie jest pewne, że jak twierdzą prezydent, premier i prezes PiS, Polska uznaje orzeczenia unijnego Trybunału. Nie mogliśmy dotychczas tego sprawdzić, ponieważ nie było jeszcze żadnego wyroku w sprawie polskich ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości. Ustawa o Sądzie Najwyższym  została zmieniona w reakcji na postanowienia zabezpieczające TSUE, ale czy w podobny sposób zostanie potraktowane orzeczenie tego Trybunału, które może zapaść 19 marca? - To się jeszcze okaże - sugeruje szef KRS, którego chyba można, jako uczestnika rządzącego układu, uznawać za wyraziciela obowiązującej linii. 

Czytaj: Mazur: Jeśli TSUE podważy legalność KRS, polskie władze zdecydują, czy to uznać>>

A jaka będzie ta linia? Zapewne zmienna i niejasna. Będziemy prawdopodobnie na przemian słuchać, że Polska jest wiernym członkiem Unii Europejskiej i uznaje jej zasady i wartości, a jednocześnie że Trybunał przekracza swoje kompetencje i narusza suwerenność Polski. A jeśli wyrok TSUE nakaże zmiany w ustawach o Sądzie Najwyższym, KRS i sądach powszechnych, bo przecież nie tylko o wiek emerytalny sędziów SN chodzi, to do ostatniego momentu nie będzie wiadomo, jaka będzie reakcja polskich władz. Potem oczywiście, w ostatnim możliwym terminie, zmienią te zakwestionowane przepisy, bo przecież nie zaryzykują frontalnego starcia w Unią przed wyborami do Parlamentu Europejskiego i parę miesięcy później do parlamentu krajowego. Przecież Polexit to wymysł opozycji i nieprzyjaznych mediów. 

A przewodniczący KRS zostanie wtedy na spalonym.