Można wieść spory, czy mamy do czynienia z kryzysem, czy też tylko z nieprawidłowościami, wymagającymi jedynie drobnych korekt. Pytanie tylko po co? Przyjrzyjmy się faktom. Zamiast sądów mamy urzędy sądowe, co w naturalny sposób sędziów umiejscawia na pozycji urzędników sądowych. Jeśli panuje zgoda, że pragmatyka urzędnika w sądownictwie jest zaprzeczeniem niezależności sędziowskiej, to w prosty sposób dochodzimy do wniosku, że w Polsce systemowo niezawisłość jest zagrożona, gdyż nie ma niezawisłości bez niezależności!
Niekonstytucyjność asesury w świetle uzasadnienia orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego stwarzała nadzieję na gruntowne zmiany w naborze sędziów, które mogłyby rozpocząć
proces budowy wymiaru sprawiedliwości opartego na autorytecie sędziego. Niestety dzisiaj jesteśmy świadkami kolejnej transformacji nadziei w rozczarowanie, gdyż nie podejmuje się żadnych działań, które przybliżałyby nas do wizji korony zawodów prawniczych. Zarówno dla Ministra Sprawiedliwości, jak i Prezydenta oraz Krajowej Rady Sądowniczej, to zadanie okazało się za trudne. Udało się wybrnąć z problemu niekonstytucyjności asesury nie rozwiązując żadnych problemów. Trzeba przyznać, że to sztuka wprowadzić takie zmiany, przemielić tyle papieru, powołać szkoły i nic w istocie nie zmienić.
Nieudolność konstytucyjnych organów skrywa się pod pretekstem braku warunków do przeprowadzenia gruntownych reform w wymiarze sprawiedliwości. Takich warunków nie
będzie dopóty, dopóki nie odkryjemy przyczyn i uwarunkowań ich braku. Problem jednak w tym, że podejmowane próby spotykają się z dezaprobatą i to szczególnie tych, którzy są specjalnie wybrani do sprawowania określonej władzy w zaufaniu, że będą „widzieć i słyszeć” więcej niż inni. Zamiast więc gruntownych zmian, mamy permanentną huśtawkę nadziei i rozczarowania.

Więcej >>> Jacek Ignaczewski „Imponderabilia sądowe – ustrój”