To maszynki drukujące pieniądze - twierdzą autorzy projektu. – Ludzie nie rozróżniają fotoradarów gminnych od państwowych. A to te pierwsze tak naprawdę zepsuły wizerunkowo sprawę fotoradarów przez to, że były chowane w krzakach, a gminy na tym zarabiały – twierdzi jeden z  rozmówców Dziennika Gazeta Prawna, który pisze o powrocie do prac nad tym projektem. - Pozbawienie gmin tych urządzeń może więc być dobrym haczykiem wyborczym - komentuje rozmówca gazety.
Pomysłowi przeciwne jest jednak Ministerstwo Sprawiedliwości (MS). Resortowi nie podoba się, że za te same czyny – przekroczenie prędkości lub przejazd na czerwonym świetle – kierowca miałby być karany w trybie wykroczeniowym (np. gdy złapie go policja) lub podlegać odpowiedzialności karnoadministracyjnej (w przypadku fotoradaru). – Powstałby dualizm zasad odpowiedzialności za takie same czyny, warunkowany jedynie sposobem ich ujawnienia – wyjaśnia Patrycja Loose, rzecznik MS. Zaznacza jednak, że resort sprawiedliwości nie zamierza blokować dalszych prac nad tym projektem posłów PO. Zwłaszcza że co do innych projektowanych założeń, tj. uzależnienia wysokości mandatu od przeciętnego wynagrodzenia oraz przekazania Inspekcji Transportu Drogowego wyłącznych uprawnień do korzystania ze stacjonarnych urządzeń rejestrujących, resort nie zgłosił żadnych uwag.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna