Są tam nie tylko eksponaty, jakie zazwyczaj kojarzymy ze sztuką, jak obrazy czy rzeźby, ale również bardziej drastyczne przykłady rękodzieła, np. przedmioty służące do samookaleczeń albo maszynki do wykonywania tatuaży. - Wszystkie eksponaty pochodzą z prywatnych zbiorów mojego kolegi Mariusza Snopka z Uniwersytetu Opolskiego, który kolekcjonował je przez wiele lat - opowiada Piotr Kulikowski z Katedry Pedagogiki Resocjalizacyjnej UWM, kurator wystawy. - Otrzymywał je z męskich więzień. Czasem są to np. przedmioty zarekwirowane przez strażników. Pomyśleliśmy, że fajnie byłoby gdzieś je pokazać. Tym bardziej że są na co dzień niedostępne laikom, a znane jedynie osobom zainteresowanym tematem albo służbom więziennym. Stąd wziął się pomysł, żeby zrobić wystawę w Olsztynie.
Na wystawie można zobaczyć 231 eksponatów, z czego 149 jest przykładem sztuki pozytywnej, a 82 negatywnej. Do pierwszej kategorii zaliczają się, m.in. bukiety wykonane z plasteliny, domek z drewna, kartki świąteczne, wieża Eiffla z zapałek, a także rzeźby zwierząt. Są to też czasopisma przygotowywane przez więźniów, np. "Recydywiści", "Alternatywy", "Stygmat" czy "ZakładKa". Do kategorii sztuki negatywnej zaliczają się, m.in. różnego rodzaju narzędzia do zadawania ran kłutych o nazwach "Ostry nabój", "Ostry Red" czy "Ostry z kółkiem". To także liczne noże robione z pilniczków czy śrub, grzałki z wieczek po puszkach oraz tzw. połyki czyli przedmioty, które się zjada, aby spowodować wewnętrzne okaleczenia. Do tego celu wykorzystuje się, np. sprężyny czy żyletki. - Zmieniają się zasady funkcjonowania zakładów karnych, ale zawsze istniała subkultura, która rządzi się pewnymi regułami - wyjaśnia Kulikowski. - Tego więziennictwo nigdy się nie pozbędzie.

Źródło: Gazeta Wyborcza Olsztyn