Opinię taką wiceszef MSZ wyraził w związku z planowanym na 9 stycznia spotkaniem premiera Mateusza Morawieckiego z przewodniczscym Komisji Europejskiej Jean-Claude Junckerem. Spotkanie to efekt podjęcia przez Komisję Europejską w ubiegłą środę decyzji o uruchomieniu wobec Polski art. 7 traktatu UE, czego skutkiem może być nałożenie na Polskę unijnych sankcji. KE dała Warszawie trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji w sprawie praworządności.

Czytaj: KE uruchamia art. 7 wobec Polski>>

Szymański w porannym wywiadzie w TVN24 stwierdził, że podczas takiego spotkania "rozmówcy mają spędzić ze sobą, bezpośrednio bardzo dużo czasu, mają wziąć odpowiedzialność osobistą za decyzje Rady Europejskiej". - Tutaj również jest oczywistym, że za relacje między Warszawa a Brukselą w takim momencie biorą odpowiedzialność osobistą przewodniczący Juncker i premier Morawiecki - dodał.

Na pytanie, co Polski rząd odpowie Junckerowi, który zaproponuje by Polska zrezygnowała z reformy sądownictwa, Szymański odpowiedział, że "to jest sytuacja wysoce hipotetyczna". - Myślę, że na takie pytanie odpowiedź powinna paść bezpośrednio ze strony premiera Morawieckiego - dodał.

Według wiceszefa MSZ, jeżeli okazałoby się, że "KE jest w stanie w sprawach takich jak wymiar sprawiedliwości i sprawy wewnętrzne, w sprawach które nie są objęte kompetencja unijną, narzucić państwom członkowskim swoja narracje, swój sposób widzenia to by oznaczało bardzo istotne przeniesienie ciężkości kompetencyjnej między państwami a KE".

Pytany o to, które państwa, oprócz Węgier, mogłyby poprzeć Polskę Szymański odpowiedział: "Wolałbym, aby te państwa, które zdecydują się na to, aby przyjąć inną postawę niż Komisja Europejska mówiły za siebie, w odpowiednim momencie i w odpowiednim trybie". - Mogę zapewnić, że Węgry to nie jest jedyne państwo Unii Europejskiej, które ma duży dystans do tego (...) w jaki sposób Komisja Europejska postępuje wobec Warszawy - podsumował.