- Uważa się to powszechnie za gwarancję niezawisłości sędziowskiej w orzecznictwie sądów karnych – tłumaczy Królikowski. Jego zdaniem wykształcona na tym gruncie kultura orzecznicza doprowadziła do radykalnych rozbieżności w określaniu konsekwencji niemal identycznych czynów.
– Oznacza to naruszenie zasady równości, strukturalnie wpisane w obecny model funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych – twierdzi wiceminister Królikowski.
Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna" to, na jaką karę zostanie skazany przestępca, w dużej mierze zależy od tego, gdzie popełnił czyn zabroniony. Dla przykładu – jeżeli jechał na podwójnym gazie w Kielcach, to najprawdopodobniej dostanie tylko karę grzywny. Pech, jeżeli działo się to Bielsku-Białej. Sądy z tego okręgu najczęściej bowiem orzekają wobec sprawców takich czynów karę pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Takie wnioski płyną z opracowania Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości. Zostało ono przygotowane na potrzeby Ministerstwa Sprawiedliwości i ma być dowodem na to, że w Polsce potrzebna jest zmiana kodeksu karnego.
Jednak zdaniem sędziów z suchych danych statystycznych nie można wyciągać tak daleko idących wniosków. – Na to, że jedne sądy orzekają bardziej surowo, a inne łagodniej, wpływa bowiem bardzo wiele czynników. Dla przykładu – jeżeli na danym terenie mamy do czynienia z plagą pijanych kierowców, to oczywiste jest, że sądy będą wobec nich orzekały wyższe kary, niż tam, gdzie takie zjawisko niemal w ogóle nie występuje. A to dlatego, że sąd, wymierzając karę, bierze pod uwagę np. także prewencję ogólną. Chodzi o to, żeby wymierzane kary były również ostrzeżeniem dla innych potencjalnych sprawców – mówi Marek Celej, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.
Dlatego też, jego zdaniem, nie można na siłę dążyć do uśredniania kar.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna