Niemiecka agencja DAPD  podaje, że rozpoczęło dochodzenie w odpowiedzi na skargę złożoną przeciwko pracownikom Google'a. Przypuszcza się, że dane gromadzono w niezabezpieczonych sieciach Wi-Fi przy okazji prac w ramach projektu "Street View". Google potwierdził naruszenie prywatności w przeprosinach, które wystosował w ostatni piątek. Firma przyznała się do "przypadkowego" przechowywania danych, dotyczących internetowej aktywności ludzi w ostatnich czterech latach. Miało do tego dojść podczas rozbudowy funkcji mapowania "Street View".

Amerykański gigant internetowy znalazł się w ogniu krytyki wielu europejskich państw, ponieważ w Europie rygorystyczne przepisy o ochronie prywatności regulują, jaka część prywatnej działalności obywateli może być rejestrowana i upubliczniana bez ich zgody. Biuro Brytyjskiego Komisarza ds. Informacji podzieliło stanowisko Niemców i wezwało Google'a do zniszczenia wszelkich zgromadzonych w nielegalny sposób danych. Podobnie postąpili Czesi. Według nieoficjalnych informacji Google skontaktował się już z polskim Generalnym Inspektorem Ochrony Danych Osobowych i chce załatwić sprawę zdjęć w Warszawie i w Krakowie załatwić polubownie. W Irlandii komisyjnie skasowane niepotrzebne dane. 

Przy tworzeniu swojego programu "Street View" Google wysyła na ulice wielu europejskich miast ekipy wyposażone w kamery; nagrania są udostępniane w internecie w aplikacji nawigacyjnej Google'a i oferują widok konkretnych dzielnic, ulic, poszczególnych domów. Po wielu protestach Google zaczął zasłaniać twarze ludzi widocznych na tych nagraniach, a także numery rejestracyjne samochodów. Czeskie Biuro Ochrony Danych Osobowych również poinformowało, że rozpoczęło śledztwo w tej sprawie z powodu zaniedbań wynikłych przy gromadzeniu danych używanych na potrzeby "Street View". Rzeczniczka prasowa czeskiego biura Hana Stepankova potwierdziła, że wpłynęły liczne skargi od obywateli w związku z działalnością Google'a.