Zdaniem ekspertki, mała liczba upadłości w Polsce nie jest rezultatem nadzwyczajnie dobrej kondycji polskich przedsiębiorców. Niewypłacalne podmioty gospodarcze wychodzą z rynku innymi sposobami niż upadłość.
Przyczyną takiej sytuacji jest to, że polskie prawo i postępowanie upadłościowe są drogie i długotrwałe, przez co przedsiębiorcy rzadko z niego korzystają. Tymczasem dobre prawo upadłościowe jest ważną instytucją gospodarki rynkowej - twierdzi ekspertka. Takie prawo maksymalizuje wpływy gotówkowe do wierzycieli i udziałowców. W tym celu powoduje naprawę lub sprzedaż firmy w zależności, która z tych ścieżek maksymalizuje wpływy gotówkowe. Odróżnia też przedsiębiorstwa, które mogą zostać uratowane
od bankrutów. Prawo musi wspierać firmy nadające się do uratowania, ale nie może tworzyć preferencji dla chronicznie nierentownych firm. Chroni wreszcie stabilność kolejności zaspakajania roszczeń wierzycieli, aby stworzyć kredytodawcom przewidywalność otoczenia oraz tworzyć bodźce do zachowań rozwijających gospodarkę.
Niestety, polskie prawo i postępowanie upadłościowe są drogie i długotrwałe. Nowe prawo upadłościowe, które obowiązuje od października 2003 roku, powtarza grzechy starego prawa. Dlatego też polscy przedsiębiorcy rzadko korzystają z upadłości. A niewypłacalnie firmy wychodzą z rynku w sposób mniej sformalizowany i prawdopodobnie mniej efektywny – stwierdza autorka raportu.
Przedstawia w nim, jak rzadko korzystają z upadłości polscy przedsiębiorcy w porównaniu do ich europejskich odpowiedników. W większości krajów europejskich, także tych znacznie mniejszych od Polski, liczba upadłości osiąga nawet kilkadziesiąt tysięcy rocznie. Bezwzględna liczba upadłości w Polsce od lat jest jedną z najniższych w Europie, jest ich mniej tylko w Estonii i na Słowenii.