Sędziowie sami proponują wiele zmian w prawie o ustroju sądów powszechnych, i to już od lat. Bronią się jednak przed systemem ocen proponowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości, a także nie akceptują wielu innych jego propozycji. Kwestia opiniowania sędziów wydaje się najbardziej drażliwa i kontrowersyjna. Początkowo kategorycznie odrzucano możliwość jakiejkolwiek oceny, co uważałam za dosyć kuriozalne, bo nie tylko w Europie, ale i w Stanach Zjednoczonych, gdzie sędziowie są wybierani – a wybór jest formą oceny – praca sędziów jest oceniana. W Austrii sędziowie konkretnego sądu opiniują siebie nawzajem. I to świetnie funkcjonuje. Taka opinia ma decydujący wpływ na to, czy sędzia zasługuje na wyższe uposażenie, czy nie.
Obawiam się, że u nas taki sposób oceny nie przyjąłby się tak łatwo. Pojawiłyby się różnego rodzaju zastrzeżenia, wątpliwości, a szkoda.To właśnie koledzy, jak nikt, znają pracę, dokonania i niedociągnięcia innego sędziego. Dlatego optymalnie byłoby, gdyby oceny dokonywane były w ramach danego sądu. To niestety trudno sobie dziś wyobrazić. Jeśli chodzi o zasadność oceniania sędziów, początkowo u nas kwestionowaną całkowicie, to przez lata działalności w międzynarodowych organizacjach sędziów nigdy nie spotkałam się ze strony sędziów z innych krajów z jakąkolwiek krytyką faktu, że są poddawani ocenie. I nie chodzi o ocenę merytoryczną orzeczeń, bo od tego jest postępowanie dwuinstancyjne. Chodzi o sposób zachowania się, odnoszenia do stron, urzędników – taki ogólny savoir-vivre. Taka ocena jest konieczna i nie wiąże się z żadnym zagrożeniem dla niezawisłości sędziowskiej.

Rozmowa z sędzią Teresą Romer >>>