We wtorek po południu na warszawskim lotnisku, z powodu niemożności wysunięcia podwozia, lądował „na brzuchu” Boeing 767-300 lecący z Newark w USA. Nikt z 220 pasażerów i jedenastoosobowej załogi nie odniósł obrażeń. Ewakuacja pasażerów trwała ok. 90 sek.
Lądowanie to zakwalifikowano jako wypadek lotniczy – poinformował wiceszef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Maciej Lasek. Kategoryzacja ta może się jeszcze zmienić, jeśli oględziny samolotu wskażą, że uszkodzenia są mniejsze niż wstępnie szacowane. Obecnie eksperci komisji są na etapie gromadzenia danych. Badają rejestratory parametrów lotu i zapisy rozmów w kokpicie. Analizują techniczną stronę usterki, jak i przygotowanie portu lotniczego i służb utrzymania ruchu, działanie załogi.
Policja przesłuchała już 11 członków załogi Boeinga; na lotnisko udał się prokurator. Warszawska prokuratura okręgowa ma podjąć decyzję o wszczęciu śledztwa w sprawie ewentualnego "przestępstwa polegającego na sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy" (taka robocza kwalifikacja prawna przyjmowana jest przez prokuraturę przy każdym wypadku lotniczym). "Jeszcze dzisiaj do prokuratury mają trafić materiały z policji" - zapewniła rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska. (ks/pap)
Także prokuratura bada lądowanie Boeinga
Komisja badania wypadków lotniczych oraz prokuratura badają wtorkowe awaryjne lądowanie Boeinga 767 LOT. Celem prokuratury jest wyjaśnienie, czy nie doszło do "przestępstwa polegającego na sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy".