Był adwokatem sądowym. Specjalizował się w sprawach karnych. Bronił cinkciarzy i dysydentów. Intelektualistów i paserów. Pijanych kierowców i strajkujących robotników. Zawsze na najwyższym poziomie. Skoro był adwokatem wybitnym, nie powinno dziwić, że podjął się obrony szefa mafijnego podziemia. Ta decyzja, zgodna z zasadami etyki adwokackiej, była tak oczywista, że czynienie Mu z tego powodu zarzutu było i jest niepoważne i irytujące.
Zawsze nienagannie przygotowany. Zawsze ubrany jak adwokat. Wzór. Nigdy nie podnosił głosu. Panował nad salą rozumem, talentem i doświadczeniem. Pamiętam, że nawet wtedy, gdy jako obrońca wskazywał mi kierunek, w którym powinny podążyć moje myśli, robił to w sposób wyjątkowo wyważony, jakby uważał, że mądry wyrok jest zawsze sukcesem sędziego, a nie obrońcy.
Więcej >>>
Tadeusz de Virion - najwybitniejszy z wybitnych
Był największym obrońcą sądowym, z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia. Mam za sobą prawie 40 lat na sali sądowej, więc wiem, co mówię - tak wspomina zmarłego w poniedziałek Tadeusza de Virion adwokat Krzysztof Stępiński.