Wyrok zapadł w środę 24 sierpnia br. w warszawskim Sądzie Okręgowym.
Sprawa dotyczy cyklu artykułów z 2013 r. o rzekomej kradzieży ubrań z luksusowego butiku na Florydzie w USA, której dopuścić się miały Janowska oraz Janina Drzewiecka (żona byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego). - W sensie polskiego prawa postępowanie amerykańskie zostało umorzone ze względu na oczywisty brak podstaw oskarżenia. Prokuratura amerykańska po analizie dokumentacji ze sklepu wycofała się z zarzutów - powiedział w czwartek adwokat Giertych.
Dodał, że "SE" o Janowskiej i Drzewieckiej "kilkadziesiąt razy na pierwszej stronie napisał, że są złodziejkami". - Zgodnie z orzecznictwem Sądu Najwyższego i sądów międzynarodowych usunięcie skutków naruszenia dóbr osobistych powinno być w tej samej formule, w której nastąpiło naruszenie - zaznaczył. Podkreślił, że "nikt nie kazał gazecie na pierwszej stronie publikować nazwisk i twarzy osób podejrzewanych o czyn, którego - jak się okazało - nie popełniły".

Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w czwartkowym oświadczeniu wyraziło "oburzenie i najwyższe zaniepokojenie" tym wyrokiem. Podało, że zgodnie z ogłoszonym w środę nieprawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie dziennik miałby publikować przeprosiny na całej pierwszej stronie gazety przez kolejnych 30 dni. - Z perspektywy praktyki wydawniczej i roli jaką w rozpowszechnianiu gazety stanowi jej okładka oznacza to niemożliwe wręcz do zrekompensowania straty finansowe prowadzące do upadku gazety - oceniło stowarzyszenie. Ponadto na mocy wyroku pozwani mają zapłacić powódce 150 tys. zł zadośćuczynienia.

Według pełnomocnika powódki Romana Giertycha "wyrok jest sprawiedliwy".

Redaktor naczelny "SE" Sławomir Jastrzębowski zapowiedział już w mediach złożenie apelacji. W toku jest też - na etapie I instancji przed warszawskim sądem - inna sprawa, jaką o ochronę dóbr osobistych wytoczyła "SE" Drzewiecka. (ks/pap)