Patrycja Rojek-Socha: Na jakim etapie są postępowania dyscyplinarne wobec prawników, którzy mieli brać udział w aferze reprywatyzacyjnej?
Krzysztof Stępiński: Wszystkie te sprawy, a jest ich – o ile dobrze pamiętam sześć - są zawieszone. W przypadku trójki adwokatów do sądu poszedł akt oskarżenia. Do akt tych spraw mogę mieć dostęp, oczywiście za zgodą sądu. Postępowania dyscyplinarne zostaną podjęte po uprawomocnieniu się wyroków sądu powszechnego. Obawa przedawnienia w tych sprawach nie zachodzi.

A w przypadku prokuratury?
Jest embargo na dokumenty inne niż postanowienie o przedstawieniu zarzutów i o tymczasowym aresztowaniu. Ja nawet nie znam wniosków o zastosowanie tymczasowego aresztowania.
 

Takie działanie śledczych jest zaskakujące?
Nie, nie mam żalu do prokuratury. To są sprawy w których mają prawo do zachowania szczególnej ostrożności. 

Czyli pozostaje oczekiwanie na rozstrzygnięcie sądu?
Skazanie adwokata za delikt dyscyplinarny tożsamy z przestępstwem zależy od udowodnienia mu winy w procesie karnym przed sądem powszechnym. Załóżmy, jeśli adwokat jest podejrzany w postępowaniu dyscyplinarnym o sfałszowanie dokumentu, a prokurator umorzył postępowanie z uwagi na brak znamion przestępstwa. W takiej sytuacji nie ma podstaw do dalszego prowadzenia postępowania dyscyplinarnego.
Kolejna kwestia. W momencie w którym zapadnie wyrok skazujący nie przeprowadzam już dokładnie tego samego postępowania, nie powtarzam postępowania dowodowego przed prokuratorem i przed sądem. Ani ja, ani sąd dyscyplinarny nie mamy podstaw prawnych by w postępowaniu dyscyplinarnym kwestionować prawomocny wyrok sądu. W związku z tym to postępowanie nie polega na tym, że przesłuchuje się ponownie tych samych świadków. Przykładowo przy świadku koronnym musiałbym uruchamiać całą machinę przesłuchiwania takiego świadka, co w naszym postępowaniu jest niewykonalne. Dlatego ci, którzy uważają, że źle robimy czekając na wyrok, mylą się. Postępowanie dyscyplinarne, po prawomocny wyroku toczy się szybko.

Czy adwokaci wobec których toczą się postępowania dyscyplinarne byli w nich przesłuchiwani?
Przesłuchałem tylko jednego z aresztowanych, wobec którego prokuratura uchyliła tymczasowe aresztowanie nie stosując środka zapobiegawczego w postaci zakazu wykonywania zawodu adwokata. Prawda jest taka, że prokuratura nie daje mi dostępu do tymczasowo aresztowanych. Ale tak, jak powiedziałem, rozumiem takie stanowisko.

To typowe działanie w takich sprawach?
Typowe. Uważam jednak, że prokurator – zezwalając na przesłuchanie - mógłby zastrzec, że będzie obecny przy takim przesłuchaniu, zawsze też może zażądać wydania protokołu takiego przesłuchania. Pamiętam, że kilka lat temu prokurator zezwolił mi na przesłuchanie dwóch adwokatów tymczasowo aresztowanych w sprawie korupcyjnej, co nie miało wpływu na tok postępowania dyscyplinarnego, które zostało zawieszone. Wyrok w sprawie jednego z tych adwokatów uprawomocnił się niedawno i myślę, że jego sprawa dyscyplinarna zakończy się z niedługim czasie. W innych sprawach prokuratorzy często zwracają się do mnie o wypożyczenie akt i ja nie widzę powodu by tego nie robić. Ale jeśli, tak jak w tym przypadku, mam embargo na informacje za strony prokuratury, to ja tak naprawdę nic nie mogę zrobić.

Jak Pan ocenia udział prawników w dzikiej reprywatyzacji. Pojawiają się głosy o sieci powiązań na szczytach palestry.
Po pierwsze nie lubię terminu dzika reprywatyzacja. A prawda, jak zwykle, leży po środku. Sprawy, o których mówimy, są bardzo poważne. Związane z nimi wydarzenia należy oceniać spokojnie i wnikliwie, raczej kameralnie. Szczyty palestry? Moim zdaniem to drobne nadużycie. Wśród podejrzanych jest wprawdzie były dziekan ORA w Warszawie ale żadna z pozostałych osób nie działała w samorządzie adwokackim. Nie znam tych spraw, znam zarzuty, ale to nie to samo. Powiem tak, jeśli znam zarzuty to widzę wierzchołek góry lodowej. Natomiast co jest pod spodem, kawałek kry, czy pół Grenlandii, nie jestem w stanie powiedzieć. Na pewno rozpowszechnianie informacji, że w dziką prywatyzację jest zamieszana wierchuszka adwokatury, to bzdura. Ładnie brzmi i niewiele z tego wynika.

A czy sprawa, w Pana ocenie, może zatoczyć szersze kręgi?
Spekulacje. Ale musimy pamiętać, że są adwokaci którzy zajmują się nieruchomościami, jest ich bardzo wielu. To specjalizacja wymagająca ogromnej wiedzy, zwłaszcza cywilistycznej. A Warszawa to duże miasto, więc wiele osób, nie tylko adwokatów zajmuje się odzyskiwaniem nieruchomości. Co do zasady, nie ma w tym nic złego. Był dekret Bieruta to są skutki dekretu Bieruta, więc jest „co odzyskiwać”. Obawiam się, że spraw związanych z odzyskiwaniem majątków w dwuznacznych sytuacjach może być niemało, także poza Warszawą, czyli miastach, gdzie nie było dekretu Bieruta. Ale jest wiele kamienic, w większości pożydowskich, które mogły być przejmowane w dziwnych okolicznościach.