To rezultat badań prowadzonych na studentach największej uczelni w regionie przez dr Tomasza Paklepę z pracowni Metod i Technik Badawczych Instytutu Socjologii UMCS.
Do ciekawych wniosków prowadzi analiza odpowiedzi na pytanie o przestępstwa, których są w stanie dopuścić się studenci w sytuacji, gdyby oficjalna praca nie dawała im stabilizacji życiowej. Połowa respondentów deklaruje, że nie wyklucza w tej sytuacji zaniżania dochodów i podatków. W 2004 r. było to 45,9 proc. studentów, w tym już 51 proc. I dalej - około 40 proc. (podobnie w obu edycjach badania) nie wyklucza przyjmowania łapówek, co ciekawe podobna liczba nie wyklucza sprzedaży pirackich kopii płyt z muzyką i programów komputerowych (choć autor badań uważa, że i tak stosunkowo niska "popularność" tego rodzaju przestępstw ma związek z dostępnością pirackich materiałów w sieci). Idźmy dalej - ok. 35 proc. nie wyklucza sprzedaży alkoholu bez polskich znaków akcyzy, ok. 25 proc. odzyskiwania siłą długów. Nieakceptowalna jest natomiast sprzedaż narkotyków dzieciom i młodzieży do 18 roku życia - ponad 90 proc. odpowiedziało "nie" oraz uprawianie miłości za pieniądze - prawie 90 proc. wskazań na "nie".
- Te wyniki są bardzo symptomatyczne. Proszę zwrócić uwagę - połowa respondentów jest gotowa oszukać państwo, wejść na drogę przestępstwa, ale za to mniej niż 13 procent (a w poprzednich latach 10,5) nie wyklucza uprawianie seksu za pieniądze, co przecież przestępstwem nie jest - mówi dr Tomasz Paklepa. - Można to rozumieć tak, że studenci, przyszła elita, jako nadrzędny uważają swój osobisty interes. To pokazuje też co jest akceptowalne w społeczeństwie. Zaniżanie dochodów, bo "wszyscy tak robią". To świadczy również nie tylko o niskim poziomie przyszłych elit, ale też o ich braku identyfikacji z państwem - dodaje autor badań.
Wyniki studentów UMCS nie odbiegają od ogólnopolskich. Ubiegłoroczne badania CBOS-u wykonane na zlecenie Programu Przeciw Korupcji Fundacji im. Stefana Batorego pokazały, że 59 proc. Polaków uważa, iż w Polsce przekupując parlamentarzystów lub innych polityków można wpływać na stanowienie prawa, a ponad 70 proc. sądzi, że politycy i wysocy urzędnicy państwowi kierując się własnymi korzyściami często ulegają naciskom biznesu, firm, grup zawodowych lub społecznych przy załatwianiu kontraktów i zamówień rządowych.

Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin