Fotografik Andrzej H. współpracował z wydawnictwem Edipresse Polska dostarczając zdjęcia gwiazd filmowych i celebrytów do publikacji. W ramach tej współpracy wykonał fotografie aktorki Katarzyny Skrzyneckiej i modelki Iwony Augustynowicz na życzenie tygodnika ‘Przyjaciółka” należącego do tego wydawnictwa. Po sesji zdjęciowej, przesłał prace do redakcji i wybrał fotografie na okładkę. Jedna z nich ukazała się w numerze 3 z 2003 r. Andrzej H. nie wystawił jednak faktury jak to zwykł czynić zazwyczaj. Powodem była zbyt niska stawka, jaką zaproponowało wydawnictwo, dlatego, że okładka pisma ze zdjęciami autorstwa fotogafika była reklamowana na bilboardach i w telewizji. Wydawca wysłał zawiadomienie, aby odebrał wynagrodzenie w wysokości 30 tys. zł. Jednak w związku z art.79 prawa autorskiego Andrzej H. zażądał 170 tys. złotych tytułem odszkodowania za naruszenie praw autorskich. Czyli, zgodnie z tym przepisem twórca może żądać od osoby, która naruszyła jego autorskie prawa majątkowe, zapłacenia w podwójnej, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione, potrójnej wysokości stosownego wynagrodzenia z chwili jego dochodzenia. Twórca może również żądać naprawienia wyrządzonej szkody, jeżeli działanie naruszającego było zawinione.
Wydawnictwo odmówiło spełnienia żądania, więc fotografik skierował sprawę do sądu.
Licencja niewyłączna
Sąd I instancji oddalił powództwo. Stwierdził bowiem, że nie doszło do zawarcia umowy w postaci licencji niewyłącznej. Nie było – zdaniem sądu – wykorzystywania zdjęcia na innych polach eksploatacji.
Sąd Apelacyjny orzekł inaczej. Błędnie zastosowano przepisy prawa autorskiego – uzasadniał sąd II instancji i zasądził na rzecz powoda Andrzeja H. 85 tys. złotych. Zaznaczył, przy tym, że nie można mówić w tym wypadku o licencji niewyłącznej.
Kasację złożyło wydawnictwo Edipresse Polska.
-Powód nie przedstawił dowodów na okoliczność powstania szkody – argumentował adwokat Marcin Ślusarek, przedstawiciel wydawnictwa. – Ramy współpracy z fotografikiem były od dawna znane, do tej pory autorowi zdjęć wystarczało wynagrodzenie 3 tys. złotych za zdjęcie okładkowe. W historii dziennikarstwa najwyższe wynagrodzenie za zdjęcie wyniosło 10 tys. złotych. Żądanie 270 tys. złotych za zdjęcie przekracza koszty wydania jednego numeru – dodał mec. Ślusarek. – Nie doszło do bezprawnego wykorzystania zdjęcia, gdyż promocja tygodnika „Przyjaciółka” nie była odrębnym polem eksploatacji. W reklamie telewizyjnej pokazano produkt, a nie pojedynczą fotografię.
Adwokat powoda Zbigniew Banaszczyk podkreślał, że żądania fotografika dotyczą nie wynagrodzenia za jedno zdjęcie, ale odszkodowania za bezprawne wykorzystanie na wielu polach.
Kasacja oddalona
- Skarga jest częściowo zasadna, zwłaszcza gdy chodzi o kwalifikację prawną – powiedział prof. Wojciech Katner, sędzia sprawozdawca. – Jednak nie na tyle, aby kasację uwzględnić.
Strony zawarły umowę na licencję niewyłączną według art.65 prawa autorskiego. Stanowi on, że w braku wyraźnego postanowienia o przeniesieniu prawa, uważa się, że twórca udzielił licencji. Wydawnictwo i fotografik zawarły, więc umowę ustną, ale nie doprecyzowały wynagrodzenia i innych okoliczności, np. zasady wykorzystania utworu.
- Tak nie można zawierać umów – tłumaczył prof. Katner. – Obie strony nie zadbały o zachowanie należytej staranności.
W art.45 ustawy o prawie autorskim mówi: jeżeli umowa nie stanowi inaczej, twórcy przysługuje odrębne wynagrodzenie za korzystanie z utworu na każdym odrębnym polu eksploatacji. Jeśli się nie określi tych pół, to dochodzi do sporów.
SN zaznaczył, że gdy dochodzi do promocji pisma, to nie ma wykorzystania tylko pojedynczej fotografii, nie jest to pole eksploatacji. Jednak w pewnym stopniu wydawnictwo działało bezprawnie i ponosi winę. SN potwierdził ustalenia sądu II instancji, że trudno ustalić sumę, na jaka umówiły się strony. Z pism wysyłanych do autora zdjęć wynika, że chodziło tylko o zdjęcie na okładkę za 30 tys. złotych. Wartość wynagrodzenia powinno się obliczać według art.79 ustawy o prawie autorskim.
Sygnatura akt. I CSK 450/10