Apelacja prokuratora, który wnosił o uchylenie wyroku WSO z 22 marca 2010 r. i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania, została rozpoznana na rozprawie w Izbie Wojskowej SN 4 stycznia br. Z uwagi na zawiłość sprawy ogłoszenie wyroku odroczono do 11 stycznia.
Marek M. został oskarżony o umyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy i nieumyślne spowodowanie wypadku śmigłowca. Sprawa dotyczy zdarzeń z grudnia 2003 r., kiedy to w wyniku awaryjnego lądowania rozbił się pilotowany przez oskarżonego śmigłowiec z ówczesnym Premierem RP i delegacją rządową na pokładzie.
- Jestem wdzięczny za to, że pan pułkownik uratował nam życie; mnie, moim koleżankom i kolegom. Wykonał mistrzowski manewr w bardzo trudnych warunkach. Dzisiaj przyszedłem po to, żeby jeszcze raz mu podziękować, ucieszyć się w przypadku takiego wyroku, a gdyby był inny, wyrazić z panem pułkownikiem solidarność, powiedzieć, że nie jest sam, że jesteśmy po jego stronie - powiedział po ogłoszeniu Miller dziennikarzom.
Jeśli pan prokurator dzisiaj uważnie słuchał uzasadnienia Sądu Najwyższego, to ma się nad czym zadumać. Bo przynajmniej w kilku miejscach można było odnieść wrażenie, że sąd wytyka prokuraturze brak należytych kompetencji - dodał.
Powiedział, że uczestnicy tamtego lotu spotykają się w rocznicę wypadku. Raz w roku, zawsze 4 grudnia o godzinie 18. spotykamy się w gronie rozbitków, ciesząc się, że żyjemy. Zawsze nad tymi spotkaniami wisiał cień tej niedokończonej sprawy. Jak się spotkamy w tym roku, już tego cienia nie będzie - powiedział.