Firma zatrudniała pracownika na stanowisku kierownika terenowego. W umowie o pracę miał zapisane, że pracuje od 8:30 do 17:00. Prezes firmy po trzech latach wypowiedział mu umowę. Pracownik zażądał wtedy odprawy i wynagrodzenia za nadgodziny. Firma odmówiła.
Zwolniony odwołał się do sądu. Zażądał 420 tys. zł z odsetkami za nadgodziny. Sąd I instancji zgodził się z nim, wskazując, że kierownik nie miał zadaniowego czasu pracy, bo nie miał wpływu na decyzje firmy. Wykonywał jedynie zlecone zadania. Sąd dodał, że zwolniony był dobrym pracownikiem, o czym świadczą otrzymywane przez niego premie. Nie kwestionował też tego pracodawca. Sąd ustalił też, że firma nie prowadziła ewidencji czasu pracy i nie była w stanie go określić. Powołał więc biegłego, który wskazał, że pracownik przez trzy lata pracował średnio 14 godzin dziennie. Świadczą o tym m.in. zeznania świadków, e-maile i połączenia telefoniczne. Sąd nakazał więc firmie wypłacenie 214 tys. zł za dodatkową pracę.
Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, kóry oddalił skargę kasacyjną firmy.

Źródło: Gazeta Prawna