Artur Pietryka - prawnik, ekspert Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, współautor książki "Skarga na przewlekłość postępowania" komentuje: - Uzasadnienie częstochowskiego sądu jest zaprzeczeniem idei ustawy o skardze na przewlekłość postępowania. Podstawę do oddalenia roszczenia sąd mógłby mieć tylko wtedy, gdyby wnoszący skargę sam przyczynił się do wydłużania postępowania, ale tego sąd nie wykazał. Orzecznictwo Sądu Najwyższego wcale nie jest jednolite i jednoznaczne, a sąd w Częstochowie sięgnął po to, które było dla niego wygodne. Prawo do odwołania gwarantuje nam Konstytucja, jednak w przypadku skarg o przewlekłość decyzja sądu jest ostateczna, nie ma tu drugiej instancji. W ocenie naszej Fundacji, przepis ten jest niekonstytucyjny. Kontrola postanowień sądów w sprawach skarg na przewlekłość procesów jest nieodzowna, bo ze statystyk wynika, że w 30-40 proc. spraw sądy - nawet gdy stwierdzają przewlekłość - nie przyznają żadnego zadośćuczynienia. To niedopuszczalne. Przewlekłość zawsze wiąże się z jakąś stratą dla strony, tak więc rekompensata jej się należy. I to bez potrzeby wykazywania, że poniosła szkodę. W taki sposób orzeka Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. To on wymusił na Polsce ustawę, która miała zmniejszyć liczbę skarg na przewlekłość sądu wnoszonych do niego przez Polaków. Ale polska ustawa, w naszym przekonaniu, wymaga zmian. W ubiegłym roku sądy w Polsce rozpatrywały 3800 skarg na przewlekłość, tylko w 600 sprawach przyznały rację skarżącym, a średnia suma odszkodowania to ledwie 3 tys. zł. Myślę, że w tej częstochowskiej sprawie poszkodowany ma duże szanse na wygraną w Strasburgu
Wiecej >>>