Zdaniem prokuratora generalnego, sąd błędnie zinterpretował przesłanki prawne dotyczące prawnego statusu Zakajewa. - Sąd powołał się na argument, który polega na tym, że jeżeli przyznano status uchodźcy w jednym kraju unijnym to rozciąga się on na wszystkie państwa wspólnoty i oznacza ochronę przed możliwościami złożenia wniosku ekstradycyjnego dotyczącego tej osoby, która korzysta ze statusu uchodźcy. W naszym przekonaniu takie normy nie istnieją, takie regulacje nie są w Unii znane - mówił Andrzej Seremet. 
Podkreślił też, że sąd uznał, iż tzw. rozporządzenie dublińskie przewidujące ujednolicenie kryteriów przyznawania statusu uchodźcy we wszystkich krajach UE oznacza, że jeżeli taki status zostanie przyznany, to dana osoba nie może zostać wydana na żądanie któregokolwiek państwa. - W naszym przekonaniu chodziło tylko o to, żeby ujednolicić tego rodzaju postępowania w państwach unijnych" - ocenił Seremet. Jego zdaniem, zanim te normy weszły w życie, osoby ubiegające się o status uchodźcy, składały wnioski w różnych państwach równolegle, co powodowało rodzaj chaosu prawnego.