O wniosku Seremeta do MON poinformował w środę rzecznik resortu Jacek Sońta. Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk powiedział PAP, że powodem wniosku jest "publiczna i spektakularna krytyka przełożonego".

 

"To sytuacja nie do zaakceptowania w kontekście zapewnienia sprawnego funkcjonowania hierarchicznej struktury, jaką jest prokuratura" - powiedział rzecznik. Dodał, że nie należy w tym kontekście mówić o jakimkolwiek "konflikcie personalnym", lecz o "niesubordynacji". "To klasyczna sytuacja, w której podwładny publicznie krytykuje przełożonego" - podkreślił, nie ujawniając kto - według Seremeta - miałby być następcą Parulskiego.

 

Przed wejście na posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości Seremet powiedział dziennikarzom, że jest to płk Jerzy Artymiak, obecny zastępca NPW. Podkreślił, że płk Artymiak do NPW awansował wtedy, gdy ministrem sprawiedliwości-prokuratorem generalnym był Zbigniew Ćwiąkalski. Wcześniej był prokuratorem Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

 

Pytany o decyzję prezydenta w sprawie ewentualnej zmiany na kierowniczym stanowisku w NPW Seremet przyznał, że nie wie, czy Bronisław Komorowski uwzględni jego wniosek. "Podejmie decyzję, jaką uzna za stosowną" - dodał Seremet.

 

Zgodnie z prawem naczelnego prokuratora wojskowego, który jest zastępcą prokuratora generalnego, powołuje i odwołuje prezydent. Wniosek w tej sprawie składa prokurator generalny w porozumieniu z szefem MON, ale opinia MON - nawet negatywna - nie jest wiążąca dla prezydenta. Z przepisów wynika, że kandydat musi być prokuratorem NPW. Spośród prawie 160 czynnych prokuratorów wojskowych prokuratorów NPW jest około 30.

 

Gen. Parulski nie zamierza wypowiadać się w środę w tej sprawie - przekazał PAP jego rzecznik płk Zbigniew Rzepa. "Aktualne pozostaje jego oświadczenie z 12 stycznia i wypowiedzi z konferencji prasowej z 9 stycznia" - powiedział PAP.

 

Kwestie związane z ewentualnym odwołaniem Parulskiego pojawiły się po ubiegłotygodniowych wydarzeniach, gdy prokurator wojskowy z Poznania płk Mikołaj Przybył postrzelił się w przerwie konferencji prasowej. W trakcie tej konferencji Przybył zapewniał, że nie złamał prawa, nadzorując postępowanie w sprawie przecieków ze śledztwa smoleńskiego. Protestował też przeciw planom likwidacji prokuratury wojskowej.

 

Tego samego dnia, również na konferencji prasowej, Parulski uznał za niestosowne zlecenie przez prokuratora generalnego prokuraturze cywilnej analizy działań prokuratury wojskowej ws. przecieków ze śledztwa smoleńskiego. Upublicznienie przez Andrzeja Seremeta wniosku analizy, zanim poznała ją NPW, uznał za nieetyczne.

 

Następnego dnia z Seremetem, a następnie z Parulskim rozmawiał prezydent Bronisław Komorowski, który zwrócił się też do szefa Krajowej Rady Prokuratury Edwarda Zalewskiego o zbadanie sprawy. Prezydent - pytany o kwestie personalne - apelował, by nie prowadzić dyskusji w tym kierunku. "Koncentrowanie się na problemach kadrowych - czy się kogoś odwoła, czy nie odwoła - zawsze będzie prowadziło do pytania, kto tu najbardziej odpowiada. Jest rzeczą normalną, że za całość funkcjonowania instytucji odpowiada jej szef" - powiedział.

 

Dzień później premier Donald Tusk mówił, że nie widzi potrzeby zmian w kierownictwie prokuratury, ale zastrzegł, że jeśli miałoby się okazać w najbliższych dniach, iż współpraca między prokuratorem generalnym a jego zastępcą nie jest możliwa ze względu na emocje, to trzeba będzie to rozstrzygnąć. "Podwładny nie powinien atakować przełożonego publicznie" - podkreślił premier.

 

Szef rządu ocenił też, że obecny kształt prokuratury wojskowej jest w dużym stopniu archaiczny, a zmiany "wydają się niezbędne". Dodał, że ma zaufanie do ministra sprawiedliwości, że te zmiany przygotuje dobrze.

 

W czwartek Parulski oświadczył, że po ostatnich wydarzeniach w Poznaniu wykreowano sztuczny konflikt między nim a prokuratorem generalnym. "Współpraca ta układała się i układa w sposób prawidłowy, czego dowodem było wielopłaszczyznowe współdziałanie Naczelnej Prokuratury Wojskowej z Prokuraturą Generalną, w szczególności w toku śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej" - napisał Parulski w oświadczeniu.

 

Zaznaczył, że zarówno on, jak i prokurator generalny głęboko przeżyli decyzję płk. Przybyła, "tym bardziej, że był on motywowany problemami prokuratury". "Po mojej stronie wyzwoliło to naturalną potrzebę obrony podwładnego" - dodał. Napisał, że niektóre aspekty jego wypowiedzi zostały wyolbrzymione, w wyniku czego wykreowano sztuczny konflikt między prokuratorem generalnym a nim. "(...) zaistniała sytuacja wywołała stan zaniepokojenia społecznego, za co przepraszam" - napisał Parulski w oświadczeniu.

 

W ostatni poniedziałek Seremet i Parulski wystąpili na wspólnej konferencji prasowej poświęconej śledztwu ws. katastrofy smoleńskiej. Seremet pytany o przyszłość Parulskiego apelował wtedy, aby nie zajmować się na razie tym tematem i zapewniał, że sprawa śledztwa smoleńskiego jest traktowana nadrzędnie wobec kwestii personalnych. (PAP)