Białystok był pierwszym miastem, gdzie rozpoczęła się praktyczna realizacja projektu pod nazwą EPO, czyli elektronicznego potwierdzenia odbioru.
Czytaj: W Białystoku dzięki tabletom zawiadomienia sądowe docierają szybko>>>
Oznacza to, że doręczyciele (i punkty, gdzie można odbierać awizowane przesyłki) korzystają z tabletów i nie ma papierowych tzw. zwrotek, czyli potwierdzeń odbioru. To sprawia, że informacja o odbiorze zawiadomienia czy innej korespondencji trafia bardzo szybko do sądowego systemu.
Dzięki temu rozwiązaniu docelowo skrócić się ma czas między rozprawami (bo nie trzeba będzie robić długich przerw w oczekiwaniu na zawiadomienie stron) i spadną koszty doręczeń sądowych, bo elektroniczne potwierdzenie odbioru jest tańsze od tradycyjnego papierowego.
Na razie przepisy pozwalają na korzystanie z EPO w postępowaniach cywilnych. System jest już wdrożony (pierwsze prace rozpoczęły się w lutym) na terenie apelacji białostockiej (czyli m.in.: w Białymstoku, Łomży, Suwałkach, Olsztynie i Ostrołęce), wdrażany jest w sądach apelacji krakowskiej.
Sąd Okręgowy w Białymstoku korzysta z EPO na terenie miasta. Pracownicy biura podawczego tego sądu szacują, że przesyłki z elektronicznym potwierdzeniem odbioru stanowią obecnie 30-50 proc. całej wysyłanej korespondencji.
Od połowy lutego wysłano tam w ten sposób ponad 13,5 tys. przesyłek sądowych. Jak wynika ze statystyk, w ponad 60 proc. przypadków doręczenie odbyło się od razu, czyli nie było konieczności awizowania, a duża część korespondencji była doręczana (i potwierdzana w systemie sądowym) w niespełna 24 godziny.
"System EPO od klasycznej korespondencji różni się z punktu widzenia pracowników sądu tym, że w każdym momencie można sprawdzić, czy dana korespondencja została doręczona, kto ją odebrał i którego dnia, o której godzinie nastąpiło doręczenie" - powiedział PAP rzecznik Sądu Okręgowego w Białymstoku, sędzia Przemysław Wasilewski.
W jego ocenie z całą pewnością nowy system powoduje, że jest odraczanych mniej spraw, w których doręczono korespondencję, ale z uwagi na brak zwrotnego poświadczenia odbioru (bo nie dotarło do sądu do momentu rozprawy), nie wiadomo było, czy korespondencja została doręczona czy nie.
Prezes Sądu Rejonowego w Białymstoku Tomasz Kałużny powiedział, że gdyby teraz chciał wyznaczyć termin sprawy z dwutygodniowym, a nie trzy- czy czterotygodniowym wyprzedzeniem, to "zrobiłby to odważnie". "A nie wchodziło to jeszcze niedawno w ogóle w rachubę" - zaznaczył.
Zwrócił też uwagę, że mniej jest pracy administracyjnej, bo elektroniczne potwierdzenia same trafiają do systemu, nie ma potrzeby ich ręcznej segregacji, system przyjmuje potwierdzenia także w dni wolne do pracy. "EPO na wielu odcinkach profesjonalizuje proces" - podsumował prezes Kałużny.
Sądowi informatycy zajmujący się EPO dodają, że narzędzia w systemie pozwalają np. monitować firmę doręczającą, jeśli np. po trzech dniach od odbioru z sądu, przesyłka wciąż jest u niej.
Partnerem Ministerstwa Sprawiedliwości w realizacji projektu EPO jest Polska Grupa Pocztowa SA (PGP), która wygrała przetarg na dwuletnią obsługę korespondencji z sądów i prokuratur. (PAP)
rof/ bk/