Dwa ważne fakty dotyczące ludzi związanych z wymiarem sprawiedliwości: Sąd Najwyższy usunął 6 sierpnia 2008r. z zawodu sędziowskiego sędziego z Bielska Białe za utrzymywanie stosunków intymnych z oskarżoną, a rzecznik dyscyplinarny prokuratury upomniał prokuratora z Kielc za nie całkiem zgodne z zasadami założenie podsłuchu w kancelarii adwokackiej.

Sędzia Grzegorz W. z Bielska-Białej, któremu udowodniono, że utrzymywał intymne stosunki z podsądną, został pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Zdaniem Sądu Najwyższego największym przewinieniem sędziego było to, że orzekał w sytuacji, w której w ogóle nie powinien orzekać - nie wyłączył się  ze sprawy i nie widział w tym nic złego. Sędzia ten naruszył  co najmniej pięć czy sześć zasad etyki sędziowskiej, a co za tym idzie - także ustawę Prawo o ustroju sądów powszechnych - uznał SN. Kara surowa i nieodwracalna, bowiem wyrok Sadu Najwyższego jest ostateczny i nie można już go zaskarżyć.

Mniej surowe restrykcje, a właściwie to ich brak, są finałem skargi krakowskich adwokatów w związku z podsłuchem założonym ich kancelarii. Sprawa dotyczy podsłuchów telefonicznych, założonych przez kielecką prokuraturę na telefony użytkowane przez podejrzanego o korupcję krakowskiego adwokata Marka M. Założono je na telefony komórkowe adwokata i dwa telefony stacjonarne. Jak się okazało, te ostatnie należały one do krakowskiej kancelarii, w której Marek M. nie pracował, a jedynie korzystał z jej telefonów. Krakowski sąd zgodził się wówczas na stosowanie podsłuchów na wskazanych przez kielecką prokuraturę numerach. Wskutek zażalenia podsłuchiwanego adwokata uznał jednak potem, że podsłuchiwanie numerów należących do kancelarii było bezzasadne i nielegalne. Uchylił postanowienie o podsłuchach w tym zakresie, wytykając sądowi pierwszej instancji, że nie sprawdził, kto jest abonentem telefonów wskazanych przez prokuraturę. Stosowaniem podsłuchów w kancelarii zaniepokojeni byli zarówno właściciele kancelarii, jak i cała krakowska palestra. Adwokaci z podsłuchiwanej kancelarii byli oburzeni nie tylko dla zasady, ale także dlatego, że bronili w tym czasie podejrzanych w innym śledztwie, również prowadzonym przez kielecką prokuraturę.

Zdaniem Okręgowej Rady Adwokackiej w Krakowie, która w końcu lipca przyjęła specjalną uchwałę w tej sprawie,  były to "zdarzenia świadczące o nie popartym w obowiązujących przepisach prawa i nie dającym się wytłumaczyć i zaakceptować sposobie prowadzenia postępowań przygotowawczych, przy wykorzystaniu możliwości elektronicznych wkraczających w sferę gwarancji i praw obywatelskich, a także rękojmi wykonywania zawodu adwokata". Ponieważ sprawą zajęły się lokalne media i nadały jej spory rozgłos,  postępowanie sprawdzające podjęła Prokuratura Apelacyjna. Zakończyło się ono stwierdzeniem, iż nie doszło do złamania prawa. - Stwierdzono jednak - poinformował rzecznik prokuratury -  że wniosek prokuratora kieleckiego był wadliwy o tyle, że brak było wskazania, kto jest faktycznym abonentem telefonu, którego wniosek dotyczył, i nie precyzował, że adwokat Marek M. jest jedynie użytkownikiem telefonów zainstalowanych w kancelarii. Rzecznik podkreślił, że w trakcie procedur w tej sprawie nie naruszono żadnych przepisów prawa, ponieważ ustalenia śledztwa uzasadniały kontrole wszystkich telefonów, którymi dysponował i z których korzystał podejrzany adwokat.

Według prokuratury podsłuch dotyczył wyłącznie rozmów określonej osoby, wniosek był ukierunkowany na konkretną osobę i nie podsłuchiwano zespołu adwokackiego. Rzecznik przyznał, że jego instytucji jest znany tzw. bezwzględny zakaz dowodowy, dotyczący m.in. zakazu podsłuchiwania adwokatów w związku z wykonywaną przez nich pracą. Nie odniósł się jednak do faktu, że w tym przypadku podsłuchiwani byli także adwokaci pracujący w tej kancelarii. W wyniku postępowania sprawdzającego prokurator apelacyjny zwrócił się do prokuratora okręgowego w Kielcach "o wzmożenie nadzoru nad opracowywaniem podobnych wniosków, bardziej precyzyjne i staranne ich opracowywanie dla zapobieżenia podobnym przypadkom w przyszłości". Aż tyle? Czy tylko tyle? Podsłuchiwani "przy okazji" adwokaci i cała palestra raczej nie uznają tej sprawy za zakończoną prawidłowo.