Do czynów miało dojść w  styczniu i lutym 2011 roku. Prokuratura od początku szczegóły tej sprawy trzymała w tajemnicy ze względu na dobro pokrzywdzonej.
Z nieoficjalnych informacji medialnych wynika, że chodzi o stażystkę. Ówczesny prezes sądu w Zwoleniu miał ją siłą zaciągnąć do samochodu i tam wykorzystać. Wcześniej miało dojść do molestowania w budynku sądu. Kobieta zdecydowała się o wszystkim opowiedzieć jednej z instytucji zajmującej się prawami kobiet.
Prokuratura najpierw postawiła sędziemu pięć zarzutów. By mogła to zrobić, trzeba było wystąpić do sądu dyscyplinarnego dla sędziów o uchylenie mu immunitetu. Gdy sąd wyraził na to zgodę, C.K. odwołał się do Sądu Najwyższego. Co prawda nic nie wskórał, ale czas mijał.
Po kilku miesiącach wyszły na jaw nowe fakty i śledczy z Lublina, którzy prowadzą to postępowanie, postanowili rozszerzyć sędziemu zarzuty o jeszcze jeden czyn. - Pokrzywdzona dopiero w kolejnych zeznaniach opowiedziała o jeszcze jednym zdarzeniu. I wtedy ta procedura musiała zostać powtórzona od początku - mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Czyli sąd dyscyplinarny ponownie uchylił sędziemu immunitet, a sędzia ponownie odwołał się do Sądu Najwyższego. Stąd tak długi okres trwania tego postępowania - dodaje.
Dziś wszystkie postępowania odwoławcze w Sądzie Najwyższym są już zakończone i nie ma przeszkód, by zamknąć śledztwo. Na początku września - jak ustaliliśmy - sędzia ma być zaznajomiony z aktami. A to wstęp do skierowania do sądu aktu oskarżenia.
C.K. ma postawionych sześć zarzutów o charakterze seksualnym. - Przesłuchany w charakterze podejrzanego nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Złożył wyjaśnienia, treści których nie ujawniamy - mówi Syk-Jankowska.

Źródło: Radio TokFM