Rozmowa z sędzią Sądu Apelacyjnego w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim Marianną Cichocką, nagrodzoną medalem za wzorową służbę przez przewodniczącego KRS

- Co to znaczy być sędzią sprawiedliwym?

- Często mówi się, że sprawiedliwość bywa niesprawiedliwa. Mam na myśli podsądnych, którzy przegrywają. W sprawach cywilnych, w których orzekam zawsze jedna strona musi przegrać. Być sprawiedliwym to mieć poczucie, że orzeczenie odpowiada prawu, zachowane zostały wszystkie procedury w danym postępowaniu, gdyż procedura jest pasem bezpieczeństwa dla dobrych orzeczeń.  Sprawiedliwość to nie tylko kategorie prawne, w grę wchodzi również sumienie sędziowskie. Sprawiedliwy wyrok to taki, który odpowiada prawu i  nie gwałci naszego sumienia sędziowskiego. Jesteśmy jako sędziowie ludźmi empatycznymi.

- Czy sędzia może się rozpłakać na rozprawie, albo choćby wzruszyć?
- Miałam w swojej karierze sytuację, gdy zarządziłam przerwę w rozpoznaniu sprawy z zakresu prawa rodzinnego, po to, aby popłakać.

- Dlaczego? Czy dziecko było skrzywdzone?
- To była bardzo ciężka sprawa. Rodzice w postępowaniu cywilnym (nie było wówczas sądów rodzinnych) tak się zachowywali, że musiałam wyjść z sali rozpraw. Zdarzyło mi się to na początku sprawowania urzędu.

- Sędzia norweska rozpłakała się na rozprawie Breivika, czy takie zachowanie jest profesjonalne?
- Zachowanie sędzi było ludzkie. Nigdy nie płakałam wśród podsądnych, ale miałam potrzebę płaczu. Sędzia powinien być jak Temida, która ma oczy zamknięte, ważyć, słuchać, rozsądzać.

- Czy pani sędzia była kiedyś zirytowana?
- Na sali sądowej – nigdy. W sądzie widzi się dużo ludzkiej bezradności, zwłaszcza wśród osób starszych - to nie przeraża. Takim ludziom się chętnie pomaga – mówi się do nich językiem prostym, potocznym, aby zrozumieli trudny język prawniczy. Denerwowali mnie niekiedy profesjonaliści niekompetentni, nieprzygotowani do sprawy, którzy np. nie zgłębili w całości akt. Sala sądowa – to nie miejsce na nerwy.

- Czy było orzeczenie, sprawa, z której pani sędzia była szczególnie dumna, gdyż rozwikłała trudny problem?
- Sędziowie nie pamiętają sygnatur ani nazwisk, natomiast ich pamięć koncentruje się na problemach prawnych. Jedną z ciekawszych spraw była sprawa z powództwa PFRON przeciwko władzom samorządowym, w gestii których były fundusze w terenie. Problem polegał na tym, aby rozstrzygnąć kwestię: kto jest dysponentem pożytków cywilnych tego Funduszu, czyli kto bierze odsetki, czy PFRON czy zarządzający nimi?  Zadałam pytanie prawne Sądowi Najwyższemu. Odpowiedź była salomonowa. SN odpowiedział: odsetki mogą należeć do zarządcy, pod warunkiem, że zostaną przeznaczone na cele PFRON-u.

- Czy etyczne jest, że sędziowie biją się o swoje zarobki?
- Tak, jest etyczne, albowiem Konstytucja w rozdziale „Sądy i Trybunały” zapewnia sędziom wynagrodzenie godne, stosowne do stanowiska i zakresu zadań. Dla zachowania godności, niezależności i  niezawisłości sędzia powinien mieć zapewniony określony poziom życiowy. Ważne są jednak formy dochodzenia tego wynagrodzenia.

- Miała pani sędzia na swoim koncie liczne sukcesy organizacyjne? 
- Gdy przez dziesięć lat byłam prezesem sądu okręgowego, wówczas doprowadziłam do wybudowania od podstaw siedzibę sądu w Tomaszowie Mazowieckim, przekształciłam hotel robotniczy w Bełchatowie na piękny sąd, rozbudowałam i wyremontowałam sądy i prokuratury rejonowe w Opocznie i Radomsku. Także nadzorowałam generalny remont i przywróciłam dawną świetność budynkowi zabytkowemu sądu okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim. Za przywrócenie kształtu temu budynkowi otrzymałam wyróżnienie od generalnego konserwatora zabytków. Piotrków Trybunalski ma ogromne 200 – letnie tradycje sądownicze - trybunału koronnego i tradycje sądu gubernialnego. Utworzyłam w budynku tym salę tradycji sądownictwa im. Stanisława Srzednickiego, który jak wiadomo był piotrkowianinem – wiceprezesem sądu gubernialnego w Piotrkowie Trybunalskim, a następnie został pierwszym prezesem Sądu Najwyższego. Zgromadziliśmy wiele pamiątek po nim. Prowadziłam także współpracę międzynarodową m.in. z sądem okręgowym z Zwickau i sądem koronnym Chelmsford w hrabstwie Essex. 

Notowała: Katarzyna Żaczkiewicz