Rozmowa z Maciejem Strączyńskim, prezesem Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, z Sądu Okręgowego w Szczecinie.

- Pojawiły się ostatnio propozycje dalszego wstrzymania waloryzacji płac sędziów oraz pomysł obniżenia wynagrodzenia w czasie choroby. Oczywiście „Iustitia” się sprzeciwia temu projektowi?
- Trzeba pamiętać, że jeśli sędzia choruje i nie ma go przez tydzień w pracy, to po powrocie – sprawy na niego czekają. Wtedy sędzia wyznacza dodatkowe wokandy, aby nadrobić czas utracony w wyniku zwolnienia lekarskiego.  
W ciągu ostatniego roku podejmowane są przez Ministerstwo Sprawiedliwości decyzje, które mają zniechęcić sędziów do wykonywania służby i jest to ze szkodą dla społeczeństwa. Im mniej będzie chętnych do zawodu sędziego i im więcej osób będzie z niego odchodzić, tym gorzej dla obywateli, którzy nie muszą zdawać sobie z tego sprawy.
- Gdyby sędziom podwyższyć wynagrodzenia, zostawić bez zmian stan spoczynku i świadczenia chorobowe, to czy sprawy w sądach byłyby osądzane szybciej, nie byłoby 7-miesiecznych przerw między rozprawami ?
- Gdy proponujemy zmiany w tej dziedzinie, resort zgadza się, byśmy napisali opinię, po czym jej nie bierze pod uwagę. Chcemy przyspieszenia załatwiania spraw, gdyż słyszymy narzekania i obywatele składają skargi na sędziów, nie na ustawodawcę.
- To jaka jest przyczyna przedłużania procesów, choćby cywilnych?
- Pierwsza jest taka, że jest za mało sędziów i mają oni ogromną liczbę spraw do rozpatrzenia. W dużych sądach jest natłok spraw, w małych – nie. Dzieje się tak, dlatego, że ministerstwo od lat nie potrafi właściwie gospodarować etatami. Pomysł łączenia sądów też tego nie załatwi. Wielkie sądy pozostawi się bez zmian, a małe i sprawne zlikwiduje. Czego wymagają od sędziego przełożeni?  Nadania biegu sprawie. Co robi wtedy sędzia? Wszystkie sprawy na raz kieruje na wokandę i po fragmencie rozpatruje, zamiast osądzić jedną sprawę i zakończyć ją, to sądzi po godzinie i odracza na kilka miesięcy. W wyniku nacisków ministerialnych , przełożeni wydają zalecenia, aby na każdej wokandzie było co najmniej 10 spraw. Wtedy sędzia dzieli sprawę na dziesięć terminów. Gdyby ją rozpatrywał w jeden dzień i przesłuchał 10 świadków, to miałby na wokandzie tylko jedną sprawę. Ale stwierdzono by wtedy przewlekłość innych spraw, którym nie nadał biegu.
- Czyli należałoby zmienić system nadzoru?
- Gdyby to od nas zależało, całkowicie byśmy organ nadzoru zmienili lub skasowali, pozostawiając sędziemu większą swobodę w kwestii prowadzenia spraw.  Ministerstwo zasypuje nas poleceniami: nadać bieg sprawie, a jeśli nie rozpoczniecie rozpatrywania, będą skargi na przewlekłość. Nie ważne, kiedy  skończy się sprawę, tylko ważne aby ją zacząć. Im więcej sędzia spraw zacznie tym jest lepszy. Mówię to jako sędzia karny, ale w sądownictwie cywilnym doszło już do absurdu.  

Rozmawiała; Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska