Sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego Irena Kamińska, przewodnicząca Stowarzyszenia Sędziów "Themis" uważa, że poszczególni ministrowie nie odpowiadają za własne działania i zaniechania.
Czego ministrowie sprawiedliwości nie robią? Od 1997 roku, gdy uchwalono konstytucję wszyscy nabrali przekonania, ze każdy spór musi rozstrzygnąć sąd i tylko sąd daje gwarancje ochrony praw obywatela. Minister sprawiedliwości, który dba o sprawność działania sądów powinien wykonywać dwie funkcje. Przede wszystkim musi mieć inicjatywę ustawodawczą, zmierzającą do ograniczenia kognicji sądów. A następnie spełniać funkcję monitorującą napływ do sądów kolejnych spraw.
- Na stanowisko Krajowej Rady Sądownictwa nikt nie zwraca uwagi. Jesteśmy więc biernymi obserwatorami "pozytywnych szajb" kolejnych ministrów - zaznaczyła sędzia Kamińska.
Mamy w Polsce sytuację wyjątkową: dyrektor sądu jest kompletnie niezależny od prezesa sądu. A ponadto mamy 13 mln spraw rocznie, które daje się opanować mniejszą liczbą sędziów. Na naradach dla sędziów urzędnicy ministerialni mówią, ze najważniejszy jest "wykon", czyli sprawne załatwianie spraw. Potrzebne jest harmonijne współdziałanie ministra sprawiedliwości z sędziami w interesie obywateli i prawa do sądu - akcentuje sędzia. A jaką mamy sytuację? Minister pisze list do sędziów, że uchwała SN z 17 lipca 2013 r. jest zła i nie musimy się nią przejmować. Sędzia Kamińska nie widzi też potrzeby składania codziennie sprawozdań na temat, kto sądzi i w jakiej sprawie do godziny 15.
Kolejną ważną sprawą jest nabór na stanowiska sędziowskie.
- Boję się, że gdy odejdą starzy sędziowie, którzy mają poczucie etosu i służby społecznej może być niedobrze. Dlatego, że nie jestem przekonana, że nowy system kstzałcenia jest skuteczny - dodała sędzia Kamińska.

Źródło: Konferencja KRS i Senatu 8 stycznia 2014 r. p.t" Model nadzoru nad działalnością sądów i pracą orzeczniczą sędziów".