„To był po prostu człowiek drugiej strony, jak to niektórzy nazywają - taki »śpioch «. To jest nawiązanie do agenta śpiocha. Ktoś przez wiele lat nie wypełniał swojej funkcji, potem dostaje sygnał i zaczyna pracować jako agent” - tak w 2008 r. Kaczyński mówił o byłym ministrze swojego rządu, wówczas podejrzanym o udział w aferze przeciekowej (rok później oczyszczonym z zarzutów). Kaczmarek wytoczył mu za te słowa dwa procesy: cywilny i karny.
Na rozpoczęcie karnego procesu o znieważenie b. szef MSWiA czeka ponad dwa lata. Najpierw sąd chciał sprawę umorzyć, zastanawiając się, czy Kaczyńskiego nie chroni immunitet poselski. Ale w czerwcu 2009 r. prezes PiS zrzekł się immunitetu. Przez następny rok akta wędrowały między sądami, bo te „badały swoją właściwość”, czyli kto powinien rozstrzygnąć sprawę. W ostatnich dniach - jak poinformował pełnomocnik byłego szefa MSWiA - sąd rejonowy zwrócił się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, aby ten przeniósł sprawę do sądu okręgowego. Tłumaczy to jej zawiłością oraz „charakterem osób występujących w sporze”. Bo proces byłego premiera oraz jego ministra (Kaczmarek był szefem MSWiA w rządzie Kaczyńskiego) „może budzić ogromne zainteresowanie mediów”.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Sądy uciekają przed sporem: Kaczyński - Kaczmarek
Nie ma chętnych do rozpoczęcia procesu Janusza Kaczmarka z Jarosławem Kaczyńskim za nazwanie byłego szefa MSWiA "agentem śpiochem". Warszawski sąd rejonowy uznał, że to dla niego sprawa zbyt zawiła. Sądy boją się też zainteresowania mediów sprawą.