System postępowania dyscyplinarnego wyglądał dotychczas tak, że postępowanie pierwszoinstancyjne i drugoinstancyjne było prowadzone w strukturach samorządowych. Zarówno minister sprawiedliwości, jak i prezes Krajowej Rady Radców Prawnych mieli możliwość złożenia skargi kasacyjnej. Ta zaś trafiała do niezależnego Sądu Najwyższego, z niezawisłymi sędziami i wówczas zachowana była gwarancja prawidłowo prowadzonego procesu - wyjaśnia prezes Bobrowicz.

 


Czytaj: Trybunał UE szybko zajmie się pytaniami polskiego SN >>
 

W statystykach z kilku lat niewiele skarg kasacyjnych zostało uwzględnionych przez Sąd Najwyższy, co zdaniem prezesa - dobrze świadczy o poziomie merytorycznym wyroków, które zapadały przed Wyższym Sądem Dyscyplinarnym. Według mecenasa Bobrowicza sąd ten działa profesjonalnie i sprawnie, gdyż połowa spraw jest rozpoznawana w terminie trzech miesięcy, a te najbardziej złożone w ciągu następnych trzech.

Czytaj: Uchwała NSA: Odejście sędziów to ogromna strata >>

- Mamy sytuację, która w środowiskach prawniczych wzbudza poważne wątpliwości, co do niezależności od polityków Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego oraz niezawisłości sędziów - podkreśla prezes. - Staje się wątpliwe, czy proces - prowadzony w wyniku skarg kasacyjnych będzie miał cechy niezależnego postępowania. Jeśli okaże się, że nie ma takich cech, to będziemy twierdzili, że politycy wykorzystują ten mechanizm wbrew instytucjom praworządnego państwa. Tu będą zapadały wyroki natury politycznej nie mające ze sprawiedliwością wiele wspólnego.