W styczniu sprawą zajmował się Sąd Okręgowy w Olsztynie. Jako sąd I instancji wydał postanowienie o odmowie unieważnienia tego wyroku. Zażalenie złożyli prokuratura oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku i córka, obecnie ponad 80-letnia, skazanego po wojnie mężczyzny.
Chodzi o wyrok, który zapadł w styczniu 1949 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Olsztynie, na mocy dekretu z 1946 roku o przestępstwach "szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa Polskiego".
W art. 11 dekretu jest mowa o tym, że karze nie krótszej niż 3 lata więzienia podlega każdy, kto "publicznie nawołuje do czynów skierowanych przeciwko jedności sojuszniczej Państwa Polskiego z państwem sprzymierzonym".
Mężczyzna został skazany na 3 lata więzienia i w całości tę karę odbył, pracując m.in. w kamieniołomach. Ówczesny sąd wojskowy skazał go za to, że "publicznie nawoływał do czynów skierowanych przeciwko jedności sojuszniczej z ZSRR". Miało się to dziać 7 listopada 1948 r. wieczorem, podczas akademii odbywającej się z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej, w Korszach w powiecie kętrzyńskim, w ówczesnym województwie olsztyńskim.
Wówczas to - jak wynika z akt sprawy - mężczyzna miał podczas oficjalnych przemówień mówić do uczestniczących w akademii, że "Związek Radziecki w ostatniej wojnie dla Polski nic nie zrobił", oraz że "ciemnota bolszewicka niezdolna jest do niczego". Jak wynika z akt, miał także "w wulgarny sposób wyrażać się o członkach rządu ZSRR oraz nawoływać obecnych do opuszczenia sali".
Na możliwość uznawania za nieważne wyroków z czasów PRL pozwala ustawa z 1991 r. (zwana "ustawą lutową"), która daje obecnym sądom takie prawo - jeśli stwierdzą, że skazanie nastąpiło za działalność "na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego".
W styczniu olsztyński sąd nie uwzględnił wniosku o unieważnienie. Uzasadniał to przede wszystkim tym, że - w myśl obowiązujących przepisów i orzecznictwa - działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego nie może ograniczać się do samej krytyki ówczesnej władzy.
"Takie zachowanie należy oceniać jako przejaw prawa do swobodnego wyrażania swoich poglądów i kwestionowania ówczesnej rzeczywistości państwowej, a nie jest to przejaw działalności na rzecz niepodległego bytu państwowego" - uzasadniał sąd okręgowy.
Sąd przywoływał też akta sprawy z 1949 roku, z których wynikało, że skazany mężczyzna nawet nie pamiętał swego zachowania na rocznicowej akademii. Jak wówczas mówił, z kolegą wypił 2 litry wódki, potem poszedł na zebranie, następnie jeszcze z innym znajomym poszedł do lokalu po alkohol, a potem "urwał mu się film", a świadomość odzyskał drugiego dnia, w areszcie Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego.
Sąd wojskowy nie dał jednak wiary takim wyjaśnieniom mężczyzny. Ocenił, że owszem, był on pijany - ale nie na tyle, by nic nie pamiętać.
Zażaleniami na postanowienie sądu pierwszej instancji, Sąd Apelacyjny w Białymstoku ma zająć się pod koniec marca.
Robert Fiłończuk (PAP)