Pierwotnie sąd postanowił, że dzieci mają być umieszczone w placówce opiekuńczej, a potem że zostaną formalnie urlopowane z domu dziecka tylko na trzy tygodnie. Sprawa została odroczona bez terminu, bowiem do sądu trafiło zażalenie na postanowienie o umieszczeniu dzieci w placówce opiekuńczej, którym zajmie się Sąd Okręgowy w Białymstoku.

O sprawie było głośno w połowie maja gdy dziewczynka wyszła z domu sama do pobliskiego sklepu po lody i zaginęła. Okazało się, że zabrał ją sprzed sklepu bezdomny mężczyzna i zaprowadził do kolegi, do pobliskiego bloku. Tam dziecko spędziło noc, a odnalezione zostało rano następnego dnia. Prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko mężczyznom, a sprawa rodziców dziewczynki trafiła do sądu rodzinnego, który natychmiast postanowił odebrać dziecko noeodpowiedzialnym rodzicom.
Były do tego podstawy, ponieważ oni sami przyznawali, że dość swobodnie traktują swój obowiązek opieki nad potomstwem. – Córka chciała loda, więc dałem jej złotówkę, żeby poszła do sklepu i sobie kupiła – mówił do kamery ojciec. Dziecko poszło i zgubiło się. Nie piewrszy raz zresztą, gdyż sąsiedzi już wielokrotnie tę dziewczynkę i jej rodzeństwo widywali wałęsających się po osiedlu bez opieki.

Sprawa i decyzja sądu przeszłaby bez echa, podobnie jak większość podobnych, gdyby nie jej medialna popularność. Poszukiwaniami zaginionej dziewczynki przez dobę żył cały Białystok, zainteresowały się nimi także ogólnopolskie media. Śledziły one ciąg dalszy sprawy, w tym także postępowanie w sądzie. Decyzję o umieszczeniu dzieci (także pozostałej trójki) w placówce opiekuńczej skrytykowały jako bezduszną. Oto sąd zabiera dzieci rodzicom, którzy, jak przekonywała działaczka pewnej organizacji społecznej, nie są żadną patologią. Fakt, że nie pracują i żyją z pomocy społecznej. Nie są natomiast alkoholokami, nie ma tam przemocy ani innych patologii. Jedyna ich słabość to ogólna życiowa niezaradność, beztroska i brak wyobraźni. – Gdyby tej rodzinie jakoś pomóc w sprawowaniu opieki nad dziećmi, to mogłaby ona się z tego znacznie lepiej wywiązywać. Wtedy dzieci nie trzeba byłoby zabierać – przekonywała w licznych wypowiedziach dla mediów wspomniana działaczka. Jej zabiegi doprowadziły nawet do znalezienia takiej pomocy w jakimś ośrodku prowadzonym przez pewnego księdza koło Wyszkowa. Sąd przystał w końcu na taki wariant i dzieci wraz z rodzicami mogą tam zostać.

Nietrudno będzie zapewne spotkać się teraz z komenatrzami, że oto udało się przekonać sędziów, którzy z reguły podchodzą do takich spraw formalistycznie i bezdusznie, do rozsądnej decyzji. Jednak sprawa nie jest tak prosta. Rzeczywiście trend wobec takich przypadków jest taki, by jeśli to tylko możliwe, dzieci zostawiać jak najdłużej przy rodzicach. W opisywanej sytuacji jest pewna szansa, że przy sprzyjających okolicznościach i wsparciu innych ludzi, to małżeństwo jakoś tam zadba o swoje dzieci. Przejęcie ich przez publiczną placówkę opiekuńczą nie jest też w interesie nas – podatników, ponieważ utrzymanie ich tam kosztuje po ok. 4 tys. zł miesięcznie. W rodzinie może być taniej, utrzymane zostaną więzi emocjonalne, o które w palcówce raczej trudno.

Ten pozytywny wariant z dziecmi w rodzinie może zadziałać, ale nie musi. Wcale nie jest pewne, czy tym ludziom w ośrodku koło Wyszkowa będzie się podobać. Szczególnie gdy ksiądz zacznie stawiać wymagania, wyznaczać obowiązki. Ci ludzie już wiele razy zmieniali miejsce pobytu, więc i od księdza mogą uciec. Mogą wtedy zacząć znowu posyłać dzieci do sklepu lub zapominać o zgarnięciu wieczorem z podwórka, o czym także opowiadali sąsiedzi. Gdyby, nie daj Boże, któremuś z dzieci coś się wtedy stało, najnowsza decyzja sądu może być przez opinię publiczną inaczej potraktowana. - Gdzie była pomoc społeczna i sąd? – słyszymy, gdy np. jakieś dziecko bez opieki wypadnie z okna lub padnie ofiarą pedofila. – Jak można było dopuścić do takiej sytuacji, dlaczego dzieci nie zabrano nieodpowiedzialnym rodzicom – pytają wtedy media i działacze róznych organizacji społecznych. Sędzia z Białegostoku modli się pewnie teraz o to, by tylko tym dzieciom nic się nie wydarzyło, bo może być na nią.