Sędzia Zofia Markowska zauważyła we wtorek, że TK podkreślił, iż obywatele muszą mieć możliwość żądania sprostowań, a redaktor naczelny powinien mieć mniejszą swobodę odmowy - bo oceniając prawdziwość informacji z artykułu w swej gazecie, w istocie jest sędzią we własnej sprawie.
Według "Rz" to m.in. Rymar - gdy był jeszcze adwokatem (obecnie jest sędzią TK) - podejmował decyzje związane ze sprzedażą hiszpańskiemu deweloperowi należącej do Warszawskiego Klubu Tenisowego Mera ponad 6 tys. metrowej działki położonej na warszawskiej Ochocie. W 1999 r. grunt (wyceniony wtedy na 1,5 mln dolarów) został wniesiony aportem do spółki, która miała zbudować tam hotel. Interes się nie powiódł, bo jeden z udziałowców - firma polityka SLD i Samoobrony Grzegorza Tuderka wycofała się z planu budowy hotelu i ostatecznie w 2005 r. klub za swój udział (czyli teren) otrzymał 4,5 mln zł, bo - jak twierdzi "Rz" - nie zaktualizowano ceny gruntu.
Według gazety kilka miesięcy później zarząd Mera Hotel sprzedał dawny grunt klubu tenisowego hiszpańskiemu deweloperowi za cztery razy więcej - ponad 17 mln zł. Po pozbyciu się ziemi spółka zaczęła stopniowo wygaszać działalność, a w połowie 2008 r. skreślono ją z rejestru. Na podstawie tych danych Aleksander Mackiewicz - wiceprezes Mery ds. sportowych - uznaje, że klub stracił na transakcji 12 milionów, co ujął w zawiadomieniu do prokuratury.
Rymar (b. prezes Naczelnej rady Adwokackiej i b. wiceprzewodniczący Trybunału Stanu) - o którym "Rz" napisała, że "uczestniczył" w zawieraniu tych niekorzystnych dla spółki umów - zażądał od gazety sprostowania nieprawdziwych i nieścisłych twierdzeń oraz prawa do zamieszczenia odpowiedzi prasowej. Postawione mu zarzuty uznaje on za naruszające dobra osobiste. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że gazeta ma obowiązek opublikować i sprostowania, i odpowiedź prasową.
Na mocy wyroku gazeta ma zamieścić sprostowanie, w którym będzie napisane, że Rymar nie brał udziału w opisywanej transakcji, że nie był w klubie tenisowym "wiceprezesem ds. organizacyjno-prawnych", jak go opisano - lecz jedynie wiceprezesem ds. organizacyjnych, zaś sprawy prawne klub powierzył zewnętrznej kancelarii. W sprostowaniach i odpowiedziach ma się też znaleźć wyjaśnienie, że nie ma podstaw do nazywania transakcji mianem "podejrzanej".
Sąd Apelacyjny zatwierdził we wtorek ten wyrok, oddalając apelację pozwanej gazety. Sędzia Markowska podkreśliła, że sąd I instancji prawidłowo przeanalizował stan sprawy. "Prawdziwości treści sprostowań i odpowiedzi prasowych sąd nie musi oceniać. Gazeta ma obowiązek je zamieścić, aby opinia publiczna mogła ocenić całość sprawy i znać opinie obu stron" - dodał sąd.
Od lutego 2009 r. prokuratura na Ochocie bada, czy działano na szkodę Mery. Zawiadomienie wniosło kilku członków z 15-osobowego zarządu klubu, po tym jak zmarł wieloletni prezes WKT Mera Ryszard Zieliński. Śledztwo toczy się w sprawie i nikomu nie przedstawiono zarzutów. Rymar powiedział PAP, że był w nim przesłuchiwany jako świadek. Prokuratura czeka na opinię biegłego rzeczoznawcy. Gdy ją otrzyma, podejmie dalsze decyzje w sprawie.

Wojciech Tumidalski (PAP)