Rada Ministrów zapoznała się z informacją na temat stanu wdrożenia dyrektyw unijnych, których termin transpozycji minął, przedłożoną przez ministra spraw zagranicznych.
Z informacji, która uwzględnia stan na 14 stycznia 2013 r., wynika, że:
- w przypadku 10 dyrektyw termin transpozycji minął (wymagają one przyjęcia ustaw),
- w przypadku 5 dyrektyw termin transpozycji mija 30 kwietnia 2013 r. – ich terminowe wdrożenie jest zagrożone,
- w przypadku 12 dyrektyw do ich pełnego wdrożenia konieczne jest wydanie aktów wykonawczych (chodzi o sytuację, kiedy projekt ustawy jest już na etapie prac sejmowych lub ustawa została uchwalona).
Zdaniem ministra spraw zagranicznych, niemal wszystkie opóźnienia we wdrażaniu dyrektyw unijnych powstały w wyniku zbyt późnego rozpoczynania prac legislacyjnych w odpowiedzialnym resorcie. Szef MSZ uważa, że jedynym systemowym rozwiązaniem, które umożliwi terminowe wdrażanie dyrektyw będzie: w pierwszej kolejności – rozpoczynanie prac legislacyjnych nad aktami implementującymi już na etapie procesu decyzyjnego w Unii Europejskiej, w drugiej kolejności – przyspieszenie rządowego procesu legislacyjnego.
Należy podkreślić - czytamy w rządowym komunikacie - że w ostatnich kilku miesiącach sytuacja dotycząca wdrażania prawa unijnego w Polsce nieco się poprawiła, co umożliwi nam osiągniecie lepszego miejsca w rankingu, który zostanie opublikowany przez Komisję Europejską jesienią w 2013 r. i będzie uwzględniał stan transpozycji na 10 maja 2013 r.
Podczas konferencji prasowej po posiedzeniu rządu Donald Tusk zaznaczył, że nasz kraj ciągle jeszcze jest w końcówce stawki w Europie, jeśli chodzi o tempo wdrażania prawa europejskiego. "Nie jest to miejsce ostatnie, ale na pewno nie mamy się czym pochwalić" - przyznał. Jednocześnie ocenił, że w tej kadencji parlamentu przyspieszenie w tym zakresie było "bardzo radykalne". Według Tuska "jest szansa, że już na wiosnę powinniśmy awansować może nawet o dziesięć pozycji w tym rankingu". Według niego oznaczałoby to, że osiągnęlibyśmy średni poziom europejski w tym zakresie.
"Tempo (wdrażania prawa UE) w ostatnich miesiącach jest zdecydowanie bardziej satysfakcjonujące" - powiedział Tusk.
Zaznaczył przy tym, że niekiedy zwłoka w implementacji danego przepisu wynika z przekonania, że jego szybkie wprowadzenie wcale nie musi być korzystne z punktu widzenia danej dziedziny czy gałęzi gospodarki. "Wtedy zastanawiamy się o wiele dłużej, zanim zdecydujemy się na ostateczną implementację prawa europejskiego" - tłumaczył szef rządu
Jak dodał, czasem - jak w przypadku dyrektywy dotyczącej in vitro - opóźnienie wynika z kontrowersji, jakie budzi dana kwestia. "Być może jeszcze kilka miesięcy będziemy ucierali stanowiska (dot. projektu ustawy o in vitro), bo dla mnie jest rzeczą bardzo ważną, żeby ustawa o in vitro wypełniająca obowiązki implementacyjne, nie była ustawą, która utrudni czy uniemożliwi korzystanie z tej procedury" - powiedział Tusk. Jak zauważył, takie myślenie ma jednak wielu przeciwników, także w PO.
Tusk zaznaczył, że na razie Polska nie musi ponosić żadnych kosztów w związku z opóźnieniami we wdrażaniu prawa unijnego. "Na razie nie płacimy i nie sądzę, żebyśmy w najbliższym czasie byli zagrożeni realnie jakąkolwiek karą finansową z tytułu opóźnień w implementacji" - zapewnił szef rządu. (ks/pap)