Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski jest zaniepokojony informacjami o przesunięciu o rok wprowadzenia dozoru elektronicznego dla osób skazanych i pyta o przyczyny opóźnienia ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. - Z informacji medialnych wynika, że w resorcie sprawiedliwości przygotowano projekt nowelizacji ustawy o wykonywaniu kary pozbawienia wolności poza zakładem karnym w systemie dozoru elektronicznego, w którym proponuje się przesunięcie o rok terminu jej wejścia w życie - napisał Rzecznik. Rzecznik zwrócił też uwagę, że zawarte w ustawie rozwiązania miały ograniczyć przepełnienie więzień.  RPO prosi ministra sprawiedliwości o podanie przyczyn przesunięcia terminu i podanie stanu przygotowania do wprowadzenia dozoru. Ustawa, przyjęta przez Sejm 7 września ubiegłego roku, miała wejść w życie w lipcu 2008. 

Odpowiedź na to pytanie Rzecznik może znaleźć w wywiadzie z ministrem Zbigniewem Ćwiąkalskim, opublikowanym w najnowszym numerze "Polityki" (16 lutego 2008r).
- Uchwalono ustawę o systemie dozoru elektronicznego, której na razie nie można wprowadzić, bo niczego nie przygotowano do jej wdrożenia - mówi minister. I chyba wie co mówi, bo gdyby jego poprzednik Zbigniew Ziobro coś z rzeczy potrzebnych do stosowania dozoru elektronicznego przygotował, to na pewno by podczas kolejnej konferencji prasowej to pokazał. 

Nic lub niewiele przygotowano, bo to nie takie proste, o czym zresztą było od początku wiadomo. Już z uzasadnienia do projektu ustawy można było wyczytać, że trzeba kupić odpowiednią liczbę bransoletek, które zakładanoby skazanym na taki rygor. Każdy z nich powinien mieć w domu zainstalowany nadajnik, z którym sprzężona byłaby elektronicznie ta bransoletka. Z kolei ten nadajnik musi być włączony w krajowy lub lokalny system łączności, który za pośrednictwem indywidualnych nadajników monitorowałby zachowania skazanych. W tym celu potrzebne są centra obsługi systemu, w których dyżurowaliby ludzie obserwujący ruch osób z bransoletkami. W razie złamania reguł, czyli np. wyjścia poza dozwolony teren, reagowaliby. Sami albo uruchamialiby patrol policyjny lub służby więziennej, by skazanego przywołać do porządku lub zabrać do więzienia.

Tylko tyle i aż tyle. W uzasadnieniu do ustawy było nawet wyliczone, ile trzeba na to pieniędzy, ilu ludzi zatrudnić i ile sprzętu kupić. Nawet jeśli te pieniądze się znajdą, to sprzętu takiego zapewne nie kupuje się z dnia na dzień, trzeba go zainstalować i sprawdzić, także przeszkolić personel. To wszystko trzeba przewidzieć w tzw. vacatio legis i lepiej zaplanować nawet jakąś rezerwę czasową, niż potem nie zdążyć. Poprzednie kierownictwo resortu z szumem doprowadziło do uchwalenia ustawy, a o takie szczegóły nie zadbało. Dlatego nowy minister musi rzecz odsunąć aż o 15 miesięcy.  Wypada mieć nadzieję, że w tym czasie wszystko zostanie zorganizowane, bo to bardzo dobre rozwiązanie, sprawdzone już w wielu krajach.

Gdyby ktoś był ciekaw jak coś takiego działa, to w Puszczy Białowieskiej naukowcy z Zakładu Badania Ssaków PAN przy pomocy takich urządzeń obserwują zwierzęta biegające po lesie. Autor tych słów nawet widział rysia z nadajnikiem na obroży, którego potem jakiś kłusownik zabił. Przykra sprawa, ale naukowcy bezbłędnie znaleźli przeciętą obrożę i nadajnik na dnie leśnej  rzeki.