Sejmowe komisje polityki społecznej i rodziny oraz samorządu terytorialnego i polityki regionalnej postanowiły 18 listopada br. skierować do dalszych prac w podkomisji poselski projekt ustawy o rodzicielstwie zastępczym przygotowany przez posłankę PiS Joannę Kluzik-Rostkowską.
Kluzik-Rostkowska przygotowała ten projekt, gdy - w okresie rządów PiS - pracowała w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, początkowo jako wiceminister, a potem minister tego resortu. Zanim jednak projekt trafił do Sejmu, nadeszły wybory i zmienił się rząd. Posłanka postanowiła więc skierować teraz projekt do Sejmu jako poselski.
Projekt Kluzik-Rostkowskiej stał się również podstawą do rządowych prac nad założeniami do ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej. Według posłanki PiS idą one w tym samym kierunku co jej projekt.
Dlaczego więc Sejm ma pracować nad projektem poselskim, a nie nad rządowym. Podstawową tego przyczyną jest to, że rząd ma tylko założenia do projektu, nad którymi toczą się dopiero dyskusje. Jeśli projekt posłanki Kluzik-Rostkowskiej jest tak bardzo zbieżny z rządowym kierunkiem myślenia, to nie byłoby grzechem jego uchwalenie, a rządowi urzędnicy mogliby zająć się czymś innym.
Jest jednak pewne „ale”. Obydwa projekty zakładają dość istotne zwiększenie obowiązków państwa w tej dziedzinie, a więc i wydatków budżetowych. Dlatego finalizowaniu prac nad rządowym projektem sprzeciwia się minister finansów. Czy będzie akceptował nowe obowiązki dla budżetu wynikające z projektu poselskiego? Czy taki projekt poprze rządząca wiekszość? Raczej nie, co może oznaczać, że posłowie wykonają kawał dobrej (bo obydwa projekty są dobre i słuszne), ale nikomu niepotrzebnej roboty. Czyżby nie mieli takiej świadomości?