We wtorek 14 stycznia członkowie KRS większością głosów w tajnym głosowaniu odwołali Leszka Mazura z funkcji przewodniczącego, a Macieja Miterę z z prezydium i funkcji rzecznika prasowego. 

Czytaj: KRS: Przewodniczący i rzecznik odwołani z funkcji>>

Odwołani oczywiście nie rozumieją dlaczego tak się stało, bo przecież rzetelnie pracowali dla dobra Rady i Państwa. A wnioskujący o ich odwołanie i głosujący za tym nie ujawniają prawdziwych przyczyn tej decyzji. Mówią o jakiejś "utracie zaufania", co nic nie znaczy, podczas gdy naprawdę chodzi o zasady rozliczania diet za posiedzenia komisji i stosunek odwołanych do kandydowania przez członków KRS na wyższe stanowiska sędziowskie, które to kandydatury są zatwierdzane przez Radę. 

To wszystko jednak bez znaczenia, bo i tak po zmianie władz KRS nie stanie się organem działającym zgodnie z konstytucją, nie należy też spodziewać się podniesienia standardów opiniowania kandydatów do sędziowskich nominacji, co krytykuje nawet przyjaźnie odnosząca się do tego organu Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego. 

Najciekawsza w całym tym zajściu jest jednak wypowiedź sędziego Macieja Mitery, który wyraził wątpliwość, czy Rada mogła Leszka Mazura odwołać z funkcji przewodniczącego, a jego z prezydium.  - Co do odwołania przewodniczącego - ja mam wątpliwości, czy w ogóle można odwołać, bo przepisy na ten temat milczą, a nie domniemywa się kompetencji organu - powiedział po głosowaniu. I stwierdził, że KRS miała pełne prawo odwołać rzecznika prasowego, ale także ma wątpliwości, czy Rada miała prawo odwołać go jako członka prezydium. - Widocznie ta Rada wszystko może - dodał.

No to pięknego odkrycia dokonał po trzech latach pracy w tym kontrowersyjnym organie jego członek i rzecznik prasowy. Ileż to razy  w mediach tłumaczył nam, że z nową KRS jest wszystko w porządku, zgodnie z konstytucją, że nie było żadnych przekrętów z wyborem jej członków, no i że wreszcie jest tak, jak powinno być. A teraz, gdy swoboda w traktowaniu prawa dotknęła jego osobiście, do tego uderzy go po kieszeni, bo straci dodatki funkcyjne, sędzia i doktor nauk prawnych zauważył, że coś z tym ciałem jest nie tak.

Nagłe olśnienie, czy od początku to wiedział, tylko kłamał nam w żywe oczy? Może nawet sędzia Mitera stanie się teraz obrońcą Konstytucji i państwa prawa? Czemu nie, no chyba, że jeszcze chciałby gdzieś awansować, np. do Sądu Najwyższego. Wtedy lepiej nie brnąć w spór z pozostałymi członkami KRS.