Coraz więcej faktów wskazuje na to, że z tzw. pakietu Kluski niewiele wyniknie. Zapowiadane od kilku miesięcy kompleksowe zmiany w przepisach gospodarczych, które miały znacznie poszerzyć zakres swobód i ułatwić życie przedsiębiorcom, trafiły do konsultacji w resortach. A tam podlegają daleko idącej erozji.

Gdy premier Jarosław Kaczyński zapowiadał w marcu przyspieszenie prac nad tym projektem, podkreślał, że „pakiet Kluski” to jeden z priorytetów, wręcz „kwestia przyszłości jego rządu”. Zaangażowanie autorytetu premiera w promowanie tej akcji komentowane było jako zapowiedź, że być może uda się wreszcie zlikwidować główne bariery blokujące przedsiębiorczość. Kolejnym optymistycznym akcentem była propozycja Platformy Obywatelskiej, by przygotowywany przez tę partię „pakiet Szejnfelda” połączyć z „pakietem Kluski” i wspólnie pracować nad jednym programem zmian, który wprowadziłby rzeczywiste ułatwienia dla prowadzących działalność gospodarczą. Pozytywne deklaracje z obu stron padły, ale zanim zdążyliśmy się doczekać jakichś objawów tej współpracy, okazuje się, że lansowany przez rząd „pakiet Kluski” wychodzi z konsultacji międzyresortowych bardzo poobijany.

Zapowiadając prace nad zmianami w przepisach o „swobodzie gospodarczej” premier obiecywał m.in. przyspieszenie procedury zakładania firm. Sposobem na to ma być mityczne „jedno okienko”, w którym kandydat na przedsiębiorcę załatwi wszystkie formalności. To żelazny postulat środowisk biznesowych, powtarzany przy wszystkich kolejnych próbach poszerzania swobody gospodarczej. Jak dotąd jednak „jednego okienka” nie ma i wiele wskazuje na to, że długo nie będzie. Z obecnego projektu zmian wynika, że system ten miałby zacząć działać od października 2008 roku, ale Ministerstwo Gospodarki już zapowiada, że „jednego okienka” nie da się wprowadzić wcześniej niż jesienią 2009 r. Nie brzmi to zbyt poważnie.

Inna gromko zapowiadana zmiana uciążliwych przepisów, to ograniczenie liczby kontroli w firmach. Dziś może je kontrolować aż 40 instytucji, które często robią to równocześnie i miesiącami paraliżują pracę. W projekcie przygotowanym przez rząd był zapis, że nieważne będą kontrole prowadzone niezgodnie z ustawową zasadą jednej kontroli w tym samym czasie. Po konsultacjach przepis ten zniknął. Pilotujący pakiet Kluski wiceminister skarbu państwa Michał Krupiński potwierdza tę zmianę, ale bagatelizuje ją. Jego zdaniem przedsiębiorcy poszkodowani nadmiernymi kontrolami będą mogli odwoływać się do sądów. Przedsiębiorcy wiedzą o takiej możliwości, ale także o tym, że nie blokuje to jednoczesnych kontroli.

Usunięcie zakazu prowadzenia jednoczesnych kontroli to skutek nacisku Ministerstwa Finansów. Nowa wersja projektu mówi, że nieważna będzie kontrola przeprowadzona bez upoważnienia i bez pisemnego uzasadnienia. Zdaniem ekspertów to złudna ochrona, bo wystawienie upoważnienia nie stanowi problemu, a nawet błędne pisemne uzasadnienia pozwolą na mnożenie kontroli.

Resort finansów wymusił także zawężenie kręgu uprawnionych do zawieszania działalności gospodarczej. Pierwotnie pakiet przewidywał, że każda firma nie zatrudniająca pracowników lub działająca sezonowo może do roku zawieszać działalność gospodarczą i m.in. niepłacić podatków i składek do ZUS. Po sprzeciwie resortu finansów, który obawia się nadużyć i spadku dochodów budżetu, taką możliwość ograniczono do 10 miesięcy i zawężono jedynie do nie zatrudniających pracowników ryczałtowców i rozliczających się według karty podatkowej.

Różnego typu ograniczeń w stosunku do pierwotnego projektu jest znacznie więcej. Ich wspólna cecha to dążenie poszczególnych resortów (nie tylko Ministerstwa Finansów) do pozostawienia w ich rękach możliwie dużego zakresu uprawnień do kontrolowania firm, wydawania zezwoleń itp. - Mamy teraz dowód, jak potężny jest u nas biurokratyczny potwór, który ani myśli oddać władzę. Przyczyniły się do tego wszystkie poprzednie rządy, które na to pozwalały. Nawet tak silny premier jak Jarosław Kaczyński musi zespolić wszystkie siły, jeśli ma z nim wygrać - mówi na łamach „Pulsu Biznesu” Roman Kluska. I oczekuje, że rząd, który pakietem jego imienia zająć ma się w połowie czerwca, ograniczy trochę biurokratyczne zakusy resortów.

Być może, chociaż do zbytniego optymizmu nie powinna skłaniać pamięć o trybie prac na poprzednimi wersjami ustawy o swobodzie gospodarczej. Trzeba bowiem pamiętać, że to wszystko już było. Za poprzedniego rządu uchwalona przecież została taka ustawa, która teraz słusznie uznawana jest za niedoskonałą. Podczas prac nad nią, daleko idący w ułatwieniach dla przedsiębiorców projekt także był ograniczany pod naciskiem poszczególnych ministerstw i urzędów. Czy teraz uda się przełamać te administracyjne opory?