Premier przekonywałał, że nie ma od tej reformy odwrotu. Mówił też o możliwych nowych rozwiązaniach - emeryturach częściowyc, które pozwolą wcześniej odejść z pracy tym, którzy zbiorą kapitał gwarantujący przynajmniej emeryturę minimalną - dziś 800 zł, oraz o składkach emerytalnych płaconych przez państwo za matki na samozatrudnieniu w czasie urlopu wychowawczego.
Premiera poparli pracodawcy. - Cieszę się, że w przeciwieństwie do greckiego rządu nasz gotowy jest podejmować trudne, niepopularne decyzje - mówił Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan.
Przeciwko byli związkowcy. - Nie osiągnęliśmy porozumienia, więc nie przerywamy naszej akcji protestacyjnej - kategorycznie oświadczył nam szef OPZZ Jan Guz. OPZZ nie zgadza się na pracę do 67 lat. Proponuje emerytury uzależnione od stażu pracy - dla kobiety po 35 latach, dla mężczyzn - po 40.
Wiceminister finansów Maciej Grabowski powiedział po posiedzeniu komisji, że uwagi zgłoszone przez partnerów społecznych zostaną przeanalizowane, a strona rządowa przygotuje dla nich prezentację ostatecznego projektu. Nie wykluczył, że ostateczna wersja projektu, który trafi do Sejmu, może się różnić od tego w obecnym kształcie.
Premier nie wyszedł do dziennikarzy po posiedzeniu komisji. Związkowcy relacjonowali, że Tusk powiedział podczas debaty, iż projekt reformy emerytalnej nie jest ostateczny. Szef Forum Związków Zawodowych Tadeusz Chwałka mówił, że według premiera projekt uległ zmianie, ale - według niego - szef rządu nie wyjaśnił, jakiej